We wtorek Asseco Gdynia podejmie u siebie Polfarmex Kutno. Gospodarze są jedną z rewelacji ligi biorąc pod uwagę budżet klubu oraz skład personalny zespołu, natomiast beniaminek rywalizuje o ósme miejsce, które dałoby prawo do gry w play-off.
[ad=rectangle]
Poza Polfarmexem, w stawce o najlepszą ósemkę biją się jeszcze przede wszystkim: Anwil Włocławek, Polski Cukier Toruń oraz Trefl Sopot. Wszystkie drużyny mają ten sam bilans i wydaje się jakby rywalizacja toczyła się nie o to, która ekipa najwięcej wygra, ale... najmniej przegra.
- Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka tak to może wyglądać. Według mnie jednak decydować przede wszystkim będą bezpośrednie mecze wszystkich drużyn - mówi Mateusz Bartosz, środkowy Polfarmexu Kutno, przed starciem w Gdyni. - Na pewno czeka nas bardzo trudny mecz, ale broni nie składamy. Pomimo przeciwności losu będziemy walczyć i chcemy wygrać mecz. Jakim sposobem? Każdym możliwym. Chcemy wygrać za wszelką cenę.
W pierwszym pojedynku obu zespołów Asseco Gdynia nieoczekiwanie uległo Polfarmexowi w jego hali 80:86 po dogrywce. Wówczas kutnianie bardzo dobrze rozegrali spotkanie taktycznie: A.J. Walton miał dużo miejsca na parkiecie i tym samym zdobył aż 33 punkty, ale zbyt mocno zdominował resztę zespołu, oddając aż 25 (trafił dziewięć) z 68 rzutów z gry.
- Plan jest taki, że aby grać w play-off, musimy po prostu wyrwać ten mecz. Taktycznie jesteśmy do tego spotkania przygotowani, tak jak byliśmy do pierwszego spotkania z Asseco. Zwycięstwo zależeć będzie przede wszystkim od realizacji założeń taktycznych i walki na boisku - dodaje Bartosz.
W ostatniej kolejce Polfarmex pokonał AZS Koszalin 76:70, co było sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że kutnianie zagrali bez Kevina Fletchera, który opuścił drużynę. Wydawałoby się, że po dołączeniu do drużyny Amerykanina beniaminkowi będzie łatwiej, ale z sześciu meczów z doświadczonym zawodnikiem w składzie Polfarmex wygrał tylko dwa.
- Ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście coś w tym jest, choć ostatnia wygrana nad AZS Koszalin może napawać optymizmem. Z Kevinem widocznie nie do końca coś pasowało i coś "nie trybiło". Teraz jesteśmy jednak znów "starym" składem, ale czy to oznacza automatyczne zwycięstwo - nie wiem - śmieje się Bartosz, kończąc - Na pewno jednak nie spoczniemy na laurach po ostatnim zwycięstwie i w Gdynii będziemy chcieli pokazać, że to nie był przypadek.