Karol Wasiek: Mówił pan przed wywiadem, że aby zagrać w play-offach, musicie wygrać dwa z ośmiu meczów. Wydaje się, że wasz udział jest pewny. Rodzi się jednak pytanie - co można ugrać przed play-offami?
Andrzej Twardowski: Najpierw musimy zagwarantować sobie bezpieczną pozycję przed play-offami. Tak jak mówiłem - musimy wygrać dwa mecze i wtedy będziemy pewni awansu. Naszą przewagą jest fakt, że pięć z ośmiu spotkań rozegramy w domu. To jest ważny atut, bo w Gryfii zawsze dobrze się nam gra. Jestem zdania, że jak wszystko pójdzie planowo, to mamy szansę na zajęcie czwartego miejsce. To byłaby dla nas wymarzona pozycja.
Nie ukrywam, że w tej chwili cały czas nadrabiamy straty z początku sezonu. Nie ma co się oszukiwać, że nie wstrzeliliśmy się w transfery. Trener Mijatović, który wyglądał dobrze na papierze, nie sprawdził się w tej roli. Wdrażane przez niego metody kompletnie nie zadziałały. Musieliśmy się z nim rozstać. Na dodatek nie wszyscy zawodnicy się sprawdzili. W ramach naszych środków finansowych, którymi dysponujemy, dokonaliśmy właściwych korekt na odpowiednich pozycjach - rozgrywającego i silnego skrzydłowego. Na dodatek doszedł do nas Mantas Cesnauskis, który wzmocnił obwód.
[ad=rectangle]
Skąd pomysł na zakontraktowanie Mantasa Cesnauskisa?
- Mantas jest ikoną tego klubu. Nie ukrywam, że do jego osoby podeszliśmy w sposób sportowo-biznesowy. Dużą rolę odegrały sentymenty. Mantas skończył swoją przygodę ze Śląskiem i zdał sobie sprawę, że lepiej zgodzić się na niższe zarobki, ale pozostać w domu z rodziną. Poza tym Mantas ma biznes w Słupsku i chce być na bieżąco ze wszystkimi związanymi z nim sprawami. Uznał, że lepiej być na miejscu. Mantas mentalnie dojrzał do powrotu. Porozmawialiśmy ze sobą i dość szybko znaleźliśmy wspólną drogę. Uważam, że Cesnauskis będzie nam przydatny.
Macie bardzo rozbudowany skład i przez to część zawodników bardzo rzadko pojawia się na parkiecie. Jednym z takich graczy jest Łukasz Seweryn.
- Ale trzeba zdać sobie sprawę, że jest to tylko i wyłącznie wina Łukasza Seweryna. Bo jeśli będzie udowadniał swoją przydatność na boisku, to będzie grał dłużej. My ściągaliśmy go do zespołu w roli strzelca, a w ostatnich meczach schodzi z zerowym dorobkiem punktowym. Tak być nie może. Jednak - w razie strzeleckiej niemocy - powinien pokazać charakter w obronie, zrealizować inne zadania. Nie robi tego, dlatego nie gra. Klub nie jest instytucją charytatywną, żeby kogoś, kto niewiele od siebie daje drużynie, ciągnąć za uszy.
Pamiętam jak swego czasu sporo osób narzekało na Tomasza Śniega. Jak pan postrzega tego zawodnika? Zmieniło się nieco jego podejście?
- Bardzo się zmienił. Rozmawiałem z Tomkiem i jasno mu powiedziałem, że musi popracować nad zbudowaniem pewności siebie. Pracuje nad sobą i my to dostrzegamy. Widać, że dobrze na te słowa zareagował i w ostatnich meczach gra zdecydowanie lepiej.
[b]
Jak pan patrzy na nowego trenera? To jest szkoleniowiec na lata?[/b]
- Donaldas Kairys to jest klasowy trener, ale także bardzo kulturalny człowiek. W pewnych przypadkach zauważyliśmy, że te rzeczy bywają rozbieżne, a tutaj idzie to w parze. Bardzo mi się to podoba. To jest fachowiec, który bardzo dobrze zna się na koszykówce. Ma dobrą komunikację z zespołem oraz autorytet u zawodników.
Energa Czarni Słupsk to drużyna na medal?
- Uważam, że jesteśmy w gronie tych, których stać na zdobycie medalu. Nasze aspiracje mają pokrycie w składzie, sztabie szkoleniowym. Natomiast sport to wiele innych czynników. Trzeba przyznać, że my nie jesteśmy zawieszeni w próżni. Musimy mierzyć się z konkurencją. Do tego dochodzi szczęście. Ktoś kiedyś zauważył taką prawidłowość, że tym, którzy dobrze pracują, ciężej i mądrzej od innych, dopisuje więcej szczęścia. Pierwsza zasada, którą kierujemy się w działaniu, to skupienie się na zrobieniu najlepiej wszystkiego, co zależne jest od nas...
Nie ma pan wrażenia, że ta porażka w Gdyni może być taka kluczowa dla waszego zespołu? Wówczas drużyna popełniła wiele błędów i widać, że wyciągnięto z tego odpowiednie wnioski...
- To był dla nas taki "zimny prysznic". Uważam, że czasami nasze porażki są więcej warte niż zwycięstwa. Tak samo jest w biznesie czy w polityce. Przegrana powoduje, że możemy wyciągnąć wnioski, to może być taka lekcja na przyszłość. Ten mecz z Asseco był ważny pod kątem tych wniosków, na szczęście przydarzył się w mniej istotnym momencie sezonu. Gorzej byłoby, gdyby taka porażka przydarzyła się w ważniejszej fazie rozgrywek.