W ostatniej kwarcie spotkania torunianie zdobyli więcej punktów niż w trzech pozostałych odsłonach! Z szalonym pościgiem za rywalem stanowczo się jednak spóźnili, bo w poprzednich fragmentach gry razili nieporadnością w ataku, a momentami wręcz pudłowali na potęgę.
Pojedynek ten był swoistą rehabilitacją gdynian za niespodziewaną porażką w poprzedniej kolejce w Polfarmeksem Kutno. I choć w piątek koszykarze Asseco podejmowali kolejnego beniaminka TBL, to jednak Toruń jest w tym sezonie gorącym terenem, na którym to niejednemu zespołowi powinęła się noga. Podopieczni trenera Davida Dedka do tej grupy jednak nie trafili, choć na finiszu mogli przyprawić swoich kibiców o zawał serca.
[ad=rectangle]
Przez trzy kwarty tego pojedynku nic nie wskazywało na to, że może dojść do nerwowej końcówki, a gospodarze będą w stanie podnieść się z kolan. Zresztą, ciężko myśleć o zwycięstwie, kiedy trafia się 22 z 71 rzutów z gry (większość w ostatniej kwarcie), a skuteczność opiewa na poziomie 30 procent. Sam wynik tego pojedynku może być nieco mylący, bo gdyby zawodnicy Polskiego Cukru nie zdobyli 37 punktów w ostatniej kwarcie, ich statystyki wyglądałyby jeszcze marniej.
Początek meczu był dosyć ospały w wykonaniu zarówno jednych jak i drugich. Obie drużyny przede wszystkim skupiły się na utrudnianiu gry rywalowi, starając się przy tym nie popełniać błędów w defensywie. W pierwszych dziesięciu minutach zdobywanie punktów przychodziło zatem zespołom z dużym trudem, choć nieznacznie lepiej w takiej grze czuli się goście.
W drugiej kwarcie postawa gospodarzy w ataku wołała już o pomstę do nieba. W ostatnich czterech minutach pierwszej połowy torunianie nie potrafili zdobyć choćby jednego punktu, a ich skuteczność po dwóch odsłonach gry spadła do... 19 procent! Polski Cukier prezentował chaotyczny basket oparty na indywidualnych akcjach. Choć gra koszykarze Asseco na kolana nie powalała, to jednak w porównaniu do rywala, prezentowali się naprawdę przyzwoicie. Nieźle piłki do swoich partnerów z drużyny rozdzielał A.J. Walton, a sporo z tych akcji skutecznie kończył Przemysław Frasunkiewicz. Gdynianie powoli zaczęli zatem odskakiwać gospodarzom.
Dłuższa przerwa nie wpłynęła pozytywnie na drużynę Polskiego Cukru, a wręcz przeciwnie - jeszcze jej zaszkodziła. Przez cztery minuty gospodarze nie byli w stanie dołożyć kolejnych punktów do swojej zdobyczy, a gdynianie w tym fragmencie gry byli dla rywala bezlitośni. Prowadzenie Asseco wzrosło do 20 punktów i tym samym podopieczni trenera Davida Dedka zaczęli powoli przybliżać się do ważnego zwycięstwa.
W decydujących fragmentach meczu w szeregi gości wkradło się jednak dziwne rozkojarzenie, a gospodarze z kolei nagle dostali wigoru. Do kosza wpadało im dosłownie wszystko, a przewaga gdynian zaczęła topnieć w oczach, aż w końcu torunianie zbliżyli się do rywala na trzy punkty! Nie pomagały liczne reprymendy ze strony trenera Dedka. W samej końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak koszykarze z Asseco i tym samym mogli odetchnąć z ulgą.
Polski Cukier Toruń - Asseco Gdynia 71:75 (13:17, 8:16, 13:18, 37:24)
Polski Cukier:
Corbett 21, Zyskowski 20, Franklin 13, Jankowski 6, Sulima 6, Radwański 3, Denison 2, Perka, Nowakowski, Comagić, Lisewski
Asseco:
Galdikas 15, Walton 11, Frasunkiewicz 11, Kowalczyk 10, Szczotka 9, Matczak 8, Parzeński 6, Radosavlević 5, Żółnierewicz.