W ostatnim czasie sporo mówiło się o tym, że AZS Koszalin jest drużyną własnego boiska. Akademicy bardzo chcieli udowodnić, że na wyjazdach również potrafią efektywnie. Mecz z Rosą Radom był do tego idealną okazją.
[ad=rectangle]
Koszalinianie wyszli na parkiet bardzo skoncentrowani od samego początku, mimo że do Radomia przyjechali bez podstawowego rozgrywającego - Dante Swansona, a na dodatek na urazy narzekali Szymon Szewczyk, Qyntel Woods i Piotr Stelmach.
- Po chwilowym spadku formy wracamy do naszej optymalnej dyspozycji. Niestety nie omija nas pech w postaci kontuzji. Co chwilę ktoś wypada z rotacji z przyczyn zdrowotnych. To jest w mojej ocenie jedyne zagrożenie dla nas - podkreśla w rozmowie z naszym portalem Marcin Kozak, prezes koszalińskiego klubu.
Pięciu zawodników w ekipie Igora Milicicia zanotowało podwójną zdobycz punktową. 12 oczek i 10 zbiórek uzyskał Ivan Radenović, który już w pełni zaaklimatyzował się w koszalińskiej drużynie.
- Ivan to klasowy zawodnik, a do tego bardzo inteligentny człowiek. Cieszę się, że trafił do nas i w wydatny sposób pomaga w realizacji celów. Notuje niezłe statystyki i idealnie uzupełnia się z Szymonem Szewczykiem - zaznacza Kozak.
Po zakończeniu tej serii gier koszalinianie zajmują drugie miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi, mając na koncie 42 "oczka", czyli o dwa więcej od czwartej Rosy.
- Każde zwycięstwo jest ważne, ponieważ daje dwa punkty w tabeli. Jednak w naszym przypadku wygrane na wyjeździe cieszą podwójnie gdyż w tym elemencie wypadamy znacznie poniżej naszej średniej. Do tego należy dodać klasę przeciwnika jakim jest Rosa Radom. Myślę, że był to mecz o trzecie miejsce na koniec sezonu zasadniczego, chociaż przed nami jeszcze 6 kolejek i wiele może się zdarzyć - uważa prezes koszalińskich akademików.