Pierwsza porażka Białej Gwiazdy - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz

Od początku sezonu aż do 18 kwietnia trwała passa sukcesów wiślaczek na krajowej arenie. Przerwało ją bydgoskie Artego, które zarazem sensacyjnie objęło prowadzenie w finałowej walce.

Z pewnością nie tak miała wyglądać inauguracja finałowej rywalizacji w wykonaniu krakowianek. Drużyna stawiała sobie za zadanie osiągnięcie największej możliwej przewagi na własnym parkiecie, by do rewanżu w Bydgoszczy podejść przy bardziej komfortowym położeniu. Taki scenariusz nie wejdzie w życie. Kłopoty pojawiły się bowiem błyskawicznie.
[ad=rectangle]
Sam początek pojedynku nie zapowiadał jeszcze ogromnej niespodzianki. Miejscowe prowadziły po zagraniach Courtney Vandersloot oraz Allie Quigley 14:8 i wydawało się, że kontrolują sytuację. Za moment "trójkę" dołożyła Magdalena Ziętara, co ewidentnie ucieszyło kibiców ze stolicy Małopolski. Artego w tamtych fragmentach prezentowało się dużo mniej skutecznie. Kilka prostych błędów sprawiło, że zespół nie potrafił dorównać kroku aktualnemu mistrzowi. Julie McBride dokładała starań, by odmienić taki bieg zdarzeń, aczkolwiek to podopieczne Stefana Svitka cieszyły się lepszym położeniem.

Posiadająca polski paszport rozgrywająca wkrótce dopięła swego. Na starcie drugiej odsłony doprowadziła do remisu, dając zarazem znak ostrzegawczy wiślaczkom. Ekipa dowodzona przez trenera Tomasza Herkta poprawiła organizację gry i efekty przyszły dość szybko. Po chwili uwidoczniła się dawna koszykarka Wisły Katarzyna Krężel. Za sprawą jej akcji bydgoszczanki wygrywały 27:26. Team spod Wawelu odpowiedział poprzez popisy duetu Quigley - Vandersloot. Im zawdzięcza fakt, iż długą przerwę spędził z trzema punktami zaliczki. Tyle, że najgorsze nadchodziło.

W trzeciej odsłonie złoty medalista TBLK nie przypominał samego siebie. Nastąpił zupełny impas. Dziewczyny wytraciły rytm, marnowały wiele okazji rzutowych, a pretendent postanowił wykorzystać nadarzającą się szansę. Darxia Morris i Amisha Carter wręcz brylowały. Były motorem napędowym ofensywy. Niespełna 12 minut przed finiszem konfrontacji wynik brzmiał 46:52, więc klub spod Wawelu miał powody do obaw. Wszak takiego biegu wydarzeń raczej nikt nie zakładał. Ponadto dyspozycja zawodniczek specjalnie nie zadowalała. Prawdopodobieństwo sensacji tym samym wzrastało.

Podczas decydującej batalii gospodynie, a konkretnie Jantel Lavender nadrobiły straty. Mało tego, kiedy zegar pokazywał 60 sekund do końca krajowy potentat wyprzedzał rywalki o cztery "oczka". W zasadzie część osób sądziła, że rozstrzygnięcie zapadło. Tymczasem los uśmiechnął się do kolektywu znad Brdy. Faul Ziętary na Krężel oznaczał trzy osobiste dla gości. Doświadczona skrzydłowa za każdym razem umieściła piłkę w obręczy. Później natomiast głos syreny nieznacznie wyprzedziła Noel Kuin. Uczestnik Euroligi nie zdążył odpowiedzieć.

Drugie starcie odbędzie się w niedzielę o godzinie 15 30.

Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz 64:66 (19:14, 19:21, 8:17, 18:14)

Wisła: Lavender 17, Vandersloot 17, Quigley 16, Żurowska-Cegielska 6, Ziętara 3, Skobel 2, Abdi 2, Petronyte 1, Ouvina 0, Szott-Hejmej 0.

Artego: Carter 18, Morris 14, McBride 11, Kuin 10, Krężel 9, Bekasiewicz 2, Koc 2, Międzik 0.

Komentarze (1)
avatar
tomekBYDGOSZCZ
19.04.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
I tak trzymać, niespodzianka jest w naszym zasięgu!