Ćwierćfinałowa rywalizacja play-off rozpoczęła się od wysokiego zwycięstwa warszawskiej Legii. Drugi pojedynek rozegrany w stolicy miał jednak zupełnie inny przebieg. Spójnia w drugiej kwarcie uzyskała 18 punktów przewagi. Nie zdołała jednak utrzymać prowadzenia do końca i ostatecznie przegrała 63:75. Sytuacja odwróciła się w trzecim pojedynku. Na początku trzeciej kwarty Legia prowadziła 45:25, lecz ostatecznie uległa rywalom 63:72.
[ad=rectangle]
- Bardzo chciałbym podziękować chłopakom z drużyny za wolę walki do samego końca. Pierwsza połowa nam zupełnie nie wyszła. Wysoka skuteczność Legii spowodowała, że przegrywaliśmy aż osiemnastoma punktami. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że jeszcze wszystko nie jest stracone. Tak samo wyglądał drugi mecz w Warszawie. Wtedy my wygrywaliśmy osiemnastoma punktami i Legia potrafiła nas przełamać. Powiedzieliśmy sobie, że wychodzimy, walczymy i właśnie bardzo fajna druga połowa, gdzie o każdą piłkę walczyliśmy, rzucaliśmy się na parkiet. Końcówka już należała do Marcina Stokłosy. Był faulowany i nie mylił się z osobistych i chwała mu za to - ocenił kapitan Spójni, Jerzy Koszuta.
Zadowolony z postawy swojej drużyny w drugiej połowie był także trener Aleksander Krutikow. - Chciałbym podziękować swoim chłopakom za drugą połowę. To jest play-off. Czasami taktyka ma mniejsze znaczenie niż determinacja, zaangażowanie i poświęcenie. W drugiej połowie zagraliśmy pierwszy raz tak, jak powinny wyglądać mecze w play-offach. Z ofiarnością, poświęceniem i dużą determinacją. Przede wszystkim mówię o defensywie. Atak do tego się dołożył. Jedyna niepokojąca rzecz to dość dużo przegranych zbiórek na własnym koszu, szczególnie w końcowych fragmentach akcji. To nie tylko zbiórki, ale też niepotrzebne przewinienia, gdzie w trzech albo czterech sytuacjach dostawaliśmy faul, a przeciwnik miał jedną lub dwie sekundy na zakończenie akcji. Na pewno brak koncentracji do samego końca - powiedział po sobotnim spotkaniu.
Atmosfera meczu z Legią, podobnie, jak w czasie sezonu zasadniczego, była niezwykła. Zaangażowanie publiczności docenił Aleksander Krutikow. Mimo wysokiej przewagi przyjezdnych kibice cały czas wspierali Spójnię. Kolejne udane akcje motywowały fanów do dopingu a ich udział w meczu pomógł drużynie. - Chciałbym podziękować publiczności za doping, który nas poniósł w drugiej połowie. Podchwycili nastrój mojej drużyny. Przyjemnie się gra w takich warunkach, gdy cała hala poświęca się temu wspaniałemu spotkaniu - cieszył się szkoleniowiec Spójni.
W niedzielę o godz. 17:00 odbędzie się czwarty pojedynek między Spójnią a Legią. Zarówno w tym, jak i w ewentualnym piątym meczu nie zagra kontuzjowany center stargardzkiej ekipy, Rafał Bigus. Sytuacja może się jednak częściowo wyrównać, gdyż zagrożony jest występ Marcela Wilczka z Legii, który w sobotę doznał urazu. - Na odprawie przedmeczowej powiedziałem, że aby uhonorować powrót Rafała na boisko musimy koniecznie przejść do następnej rundy, bo w tej rundzie na pewno Rafał nie zagra - odpowiedział trener stargardzkiej drużyny.