NBA: Grizzlies ponownie rozbili Trail Blazers, druga wygrana Hawks

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  / Na zdjęciu: Mike Conley
East News / / Na zdjęciu: Mike Conley
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze Memphis nie dali szans ekipie z Portland, która po raz drugi nie była w stanie postawić się Grizzlies. W drugim spotkaniu Atlanta Hawks uporała się z Brooklyn Nets.

Drużyna Dave Joerger nie zagrała tak dobrze jak w pierwszym starciu, ale powiedzmy sobie wprost - po tym, co się wydarzyło w drugiej kwarcie, Trail Blazers nie mieli nic do powiedzenia. Co prawda goście próbowali jeszcze gonić i momentami faktycznie udało im się zmniejszyć dystans, ale to wszystko. Wygrana była poza ich zasięgiem. [ad=rectangle] Grizzlies byli nie tylko skuteczniejsi na dystansie, ale lepiej radzili sobie też w strefie podkoszowej. Blisko połowę punktów zdobyli właśnie w ten sposób. Poza tym byli niemal bezbłędni w rzutach osobistych. Zresztą gospodarze mieli sporo opcji w ofensywie - aż pięciu graczy przekroczyło granicę 10 punktów, a kolejnych dwóch było blisko tego osiągnięcia.

Jedynie Marc Gasol, Zach Randolph (zanotował double-double - 10 punktów i tyle samo zebranych piłek) i Jeff Green nie rzucili na kolana swoją dyspozycją rzutową. We wszystkich przypadkach skuteczność była raczej kiepska, ale nadrobili to pozostali zawodnicy. Najlepiej spisali się Mike Conley i Courtney Lee, którzy dołożyli do dorobku Memphis po 18 "oczek". Pierwszy trafił 6 z 11 rzutów z gry, drugi 8 z 11.

Osłabione Trail Blazers zagrało wąskim składem. dość powiedzieć, że tylko dwóch koszykarzy rezerwowych spędziło na parkiecie więcej niż 15 minut. To Meyers Leonard i C.J. McCollum, którzy w sumie uzbierali 16 punktów. Bez większego wsparcia zmienników Clippers nie byli w stanie utrzymać przez całe spotkanie wysokiego poziomu. Zwłaszcza że nawet liderzy nie zachwycali.

LaMarcus Aldridge zdobył 24 punkty i miał 14 zbiórek, ale trafił tylko 7 z 20 rzutów z gry. Damian Lillard, który był drugim strzelcem zespołu, dołożył wprawdzie 18 "oczek", ale tylko 5 z 16 prób okazało się celnych. Podobny poziom zaprezentował też Nicolas Batum. W tej sytuacji nie sposób mówić o walce o zwycięstwo na trudnym terenie. Nic dziwnego, że ekipa Terry'ego Stottsa po dwóch spotkaniach przegrywa serię z Grizzlies 0-2.

Kolejny krok w stronę wygrania serii zrobili też zawodnicy Hawks. Tym razem jednak było więcej emocji, bo Nets długo stawiali opór. Goście zdołali bowiem odrobić sporą stratę i niemal doprowadzić do wyrównania. Nieco ponad 45 sekund przed końcem Atlanta prowadziła już jedynie 92:91. O wygranej podopiecznych Mike'a Budenholzera zadecydowały rzuty wolne. Jastrzębie wykonywały je nieźle, w efekcie - w obliczu błędów i nietrafionych rzutów rywali - zdołali sięgnąć po zwycięstwo.

Nets tym razem byli skuteczniejsi, nieźle walczyli w strefie podkoszowej i nie przeszkodziły im nawet liczne straty. Dobrze spisali się zmiennicy - Jarrett Jack i Alan Anderson. Pierwszy został najlepszym strzelcem ekipy (23 punkty), drugi dołożył 13 "oczek". Brook Lopez i Joe Johnson grali najdłużej, ale obaj mieli pewne problemy ze skutecznością.

U gospodarzy najlepiej wypadł Paul Millsap, autor 19 "oczek". W dodatku to z nim na parkiecie Hawks funkcjonowali zdecydowanie najlepiej. Bardzo dobrze zagrał też Al Horford (double-double - 14 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst!), a solidne występy zaliczyli Kyle Korver i rezerwowy Dennis Schröder.

Atlanta Hawks - Brooklyn Nets 96:91 (29:24, 21:23, 25:20, 21:24) (Millsap 19, Korver 17, Teague 16, Horford 14, Schroder 12 - Jack 23, Lopez 20, Johnson 19, Anderson 13)

Stan rywalizacji: 2:0 dla Hawks

Memphis Grizzlies - Portland Trail Blazers 97:82 (19:21, 31:18, 23:21, 24:22) (Conley 18, Lee 18, Gasol 15, Randolph 10, Udrih 10 - Aldridge 24, Lillard 18, Batum 11, Lopez 10, Leonard)

Stan rywalizacji: 2:0 dla Grizzlies

Źródło artykułu:
Komentarze (0)