Po dwóch meczach jest 2:0 dla Energi Czarnych Słupsk, ale równie dobrze wynik mógł być kompletnie odwrotny. Wrocławianie mieli swoje szanse, ale w najważniejszych momentach popełniali bardzo proste błędy. W pierwszym spotkaniu goście prowadzili już różnicą 12 punktów, ale nie zdołali utrzymać przewagi, a w samej końcówce dwóch wolnych nie trafił Denis Ikovlev, z kolei po drugiej stronie parkietu skuteczną akcją "2+1" popisał się Callistus Eziukwu.
[ad=rectangle]
W sobotnim meczu wrocławianie byli jeszcze bliżej zwycięstwa. Na początku czwartej kwarty mieli już dwanaście punktów zaliczki, ale w końcówce zaczęli popełniać dziecinne błędy i dali gospodarzom wrócić do meczu. Warto zauważyć, że Śląsk miał aż dziewiętnaście strat.
W drugiej kwarcie w krótkim odstępie czasu (40 sekund) goście popełnili cztery straty - gospodarze zdobyli dzięki temu aż dziewięć punktów!
Po meczu swojej wściekłości nie ukrywał Emil Rajković, opiekun Śląska Wrocław. - Co ja mogę powiedzieć po takim spotkaniu? Mieliśmy je wygrane, ale jesteśmy głupkami. Graliśmy jak głupki. Nie umiemy podawać piłek i niestety tak to wygląda - mówił Macedończyk.
Gołym okiem widać, że drużynie brakuje prawdziwego rozgrywającego. O ile Vuk Radivojević radzi sobie jeszcze całkiem przyzwoicie, to Łukasz Wiśniewski jest "typową" dwójką. To zawodnik, który świetnie czuje się na pozycji rzucającego obrońcy. Ostatnio reprezentant Polski popełnił aż sześć strat.
Wrocławianie, aby wrócić do tej serii, muszą ograniczyć sporą liczbę strat. Czy złość macedońskiego trenera przełoży się na ich lepszą grę, czy wręcz przeciwnie?
"czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał"