[i]
- Bez jogi nie mógłbym grać tak długo na takim poziomie[/i] - mówi Abdul-Jabbar. - Przyjaciele i koledzy z drużyny gadali, że podpisałem pakt z diabłem, ale joga uczyniła mój trening kompletnym. Zawodnik z Nowego Jorku odkrył jeden z sześciu ortodoksyjnych systemów filozofii indyjskiej jeszcze w liceum, gdy przez przypadek natrafił na książkę poświęconą temu tematowi. W ten sposób dowiedział się, że połączenie dyscypliny, koncentracji oraz elastyczności może mu przynieść zdecydowanie więcej korzyści niż skupianie się tylko na sile fizycznej. - Koszykówka to sport wytrzymałościowy - dodaje. - Musisz nauczyć się kontrolować swój oddech, a to jest przecież kwintesencja jogi. Dlatego właśnie poznane techniki zacząłem stosować podczas treningów i spotkań.
Alcindor do wszystkiego co robił, starał się podchodzić z pełnym zaangażowaniem. Podczas studiów na UCLA przeczytał jeszcze więcej książek na temat jogi, a od 1984 roku ćwiczył pod okiem Bikrama Choudhury'ego w Yoga College w Beverly Hills. - Jeśli chodzi o medycynę prewencyjną, joga jest bezkonkurencyjna - opowiada. - Od kiedy zacząłem ją ćwiczyć, nie miałem w trakcie koszykarskiej kariery żadnej kontuzji mięśniowej. Joga może pomóc każdemu sportowcowi jeśli chodzi o stawy biodrowe, mięśnie, ścięgna i kolana. Jeszcze w latach osiemdziesiątych wielu specjalistów od medycyny sportowej prorokowało, że w ciągu dziesięciu lat joga stanie się dla zawodowych atletów powszechną metodą treningu. Tymczasem Abdul-Jabbar twierdził, że nie da się zastopować pogoni za coraz bardziej rozbudowaną masą mięśniową. - Przy jodze potrzeba pokory, żeby zacząć wszystko praktycznie od zera - mówił. Jak się okazuje, miał stuprocentową rację.
W kampanii 1986/87 zaszły pewne zmiany. Jeszcze kilkanaście lat wcześniej Kareem spędzał na boisku średnio ponad 43,1 minuty, a teraz aż o ponad 12 mniej. Pat Riley dowodzenie nad teamem przekazał w ręce "Magica" Johnsona, który toczył pasjonującą rywalizację z Larrym Birdem, a Abdul-Jabbar po prostu robił swoje. Grał coraz mniej, więc jego notowania się pogorszyły i zdobywał 17,5 "oczka", 6,7 zbiórki, 2,6 asysty oraz 1,2 bloku. To nie przeszkodziło mu jednak wystąpić w siedemnastym meczu gwiazd w karierze, w tym jedenastym pod rząd. Lakersi radzili sobie natomiast znakomicie, osiągając w regular season kosmiczny bilans 65-17, dający bezdyskusyjne pierwsze miejsce nie tylko na Zachodzie, ale i w całej lidze. W play-off's nie zwalniali tempa i jak burza dotarli do wielkiego finału. W rywalizacji z Denver Nuggets, Golden State Warriors i Seattle SuperSonics doznali tylko jednej porażki, a w mistrzowskiej serii przeciwko Boston Celtics potrzebowali sześciu spotkań, żeby celebrować kolejny wielki sukces. Statystyki Kareema podczas meczów finałowych poszły znacząco w górę względem tych z rozgrywek zasadniczych, lecz Alcindor nie powtórzył osiągnięcia sprzed dwóch lat i statuetka MVP powędrowała tym razem w ręce Johnsona, który w spotkaniu numer cztery przechylił szalę zwycięstwa na stronę Jeziorowców wykonując przepiękny... "podniebny hak".
Kiedy na parkiecie lepiej być nie mogło, to w prywatnym życiu Abdul-Jabbara miała miejsce prawdziwa burza. Koszykarz założył sprawę w sądzie swojemu byłemu agentowi, Tomowi Collinsowi, oskarżając go o oszustwo i żądając ponad pięćdziesięciu milionów dolarów odszkodowania. Mężczyzna miał niemal pełną kontrolę nad finansami legendarnego centra, inwestując pieniądze w nieruchomości oraz inne biznesy na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Pojedyncze inwestycje okazały się rentowne, lecz większość z nich przyniosła ogromne straty. W sprawę zaangażowano ponad trzydzieści osób i korporacji zajmujących się oszustwami, zaniedbaniami oraz nadużyciami finansowymi, a Kareem wyznał, że interesy z Collinsem kosztowały go ponad dziewięć milionów "zielonych". Tymczasem mężczyzna odpierał wszelkie zarzuty, twierdząc że Abdul-Jabbar jest mu winien ponad trzysta tysięcy dolarów opłat i prowizji.
Agent koszykarza nie znał umiaru. Pieniądze swojego klienta zainwestował m. in. w restaurację w Teksasie, hotel w Alabamie, dwa hotele i restaurację w Kalifornii, wynajem limuzyn czy towarowy dom maklerski. Mężczyzna reprezentował interesy nie tylko Kareema, ale również kilku innych zawodników NBA. W związku z tym wśród oszukanych znaleźli się też: Ralph Sampson, Terry Cummings, Alex English oraz Brad Davis. Oni wszyscy również stracili na tym spore sumy pieniędzy. Co ciekawe, English wytoczył sprawę nie Collinsowi, a... Abdul-Jabbarowi. Agent "pożyczył" bowiem z konta jego oraz Davisa po siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów na pokrycie wydatków środkowego Jeziorowców.
Związek Kareema z Cheryl Pistono nie przetrwał próby czasu. Para doczekała się syna Amira, ale po siedmiu wspólnie spędzonych latach każdy poszedł w swoją stronę. Rozstanie odbyło się w pokojowej atmosferze, choć kobieta również nigdy nie zapomni krzywd, które wyrządził jej... Tom Collins. - On nigdy mnie nie lubił - zwierza się i prawdopodobnie ma rację, bo po rozstaniu agent koszykarza udzielił wywiadu w prasie, w którym zarzucał kobiecie, że podczas związku z Abdul-Jabbarem wydała prawie osiemset tysięcy dolarów z jego majątku. Później natomiast napisał do niej list, w którym zarzekał się, że wie, iż Amir nie jest synem Kareema, i że postara się utwierdzić swojego klienta w przekonaniu o słuszności swych racji. W pewnym sensie mu się udało, ponieważ niedługo później wykonano testy krwi w celu potwierdzenia ojcostwa Alcindora. - To zakłamany i fałszywy człowiek - dodaje Pistono. - Ja zawsze pytałam: "Hej, poczekaj, a co to za facet ten Collins?". Kareem nigdy nie zadawał takich pytań, a ja tak. Właśnie dlatego Tom mnie nie lubił. W ogóle nie jestem zaskoczona, że on teraz mnie atakuje, bo przecież kogoś musi atakować.
[nextpage]
Cheryl nie była długo sama po rozstaniu z centrem ekipy z "Miasta Aniołów". Już w 1985 roku poślubiła Stevena Jenkinsa i zamieszkała razem z nim oraz Amirem, nad którym sprawowała opiekę. Małżeństwo doczekało się także wspólnego dziecka, a relacje kobiety z Kareemem układały się poprawnie. - Nie ma żadnych problemów czy konfliktów - mówiła. - Świetnie układa nam się dlatego, że nie wracamy do przeszłości. To zwiastuje kłopoty, a my zawarliśmy pakt ze względu na dobro naszego syna. Dziecko jest o wiele ważniejsze niż wzajemne antypatie. Po rozpadzie związku Lew zobowiązał się do wspierania swojej byłej partnerki sumą tysiąca pięciuset dolarów miesięcznie, ale w pewnym momencie Tom Collins wstrzymał przelewy na konto Cheryl. Pistono nie narzekała jednak na brak gotówki, wobec czego postanowiła nie nagłaśniać sprawy.
Abdul-Jabbar podczas związku z Pistono ustalił budżet na jej wydatki w wysokości sześćdziesięciu tysięcy "baksów" rocznie. Biorąc pod uwagę, że za wszelkie podróże pary płaciła firma Adidas, kwota ta na ówczesne czasy robiła naprawdę spore wrażenie. - Gdzie są te setki tysięcy dolarów które wydałam? - pyta retorycznie Cheryl. - Cóż, chciałabym je zobaczyć. Ba, chciałabym je mieć. Tyle kasy mogłoby iść przecież na narkotyki, ale nikt do tej pory tego nie zasugerował. W swoim życiu nigdy nie zażywałam narkotyków. Nie mam też biżuterii, ani nic co mogłoby być aż tak wartościowe. W pozwie złożonym przez Abdul-Jabbara pojawia się również wątek samochodowy. Sportowiec twierdził, że nigdy nie otrzymał trzynastu tysięcy dolarów ze sprzedaży auta pilotowanej przez biuro Toma Collinsa. Tuż po rozstaniu Cheryl wzięła BMW Kareema, a ten po jakimś czasie zażyczył sobie, żeby samochód wrócił do jego garażu, i żeby kobieta dostała w zamian nowe cztery kółka. Sprawą zajął się pracownik biura Collinsa, David Pollack, który kupił Toyotę. W międzyczasie jednak Pistono zgłosiła kradzież BMW, które później odnaleziono całkowicie spalone. - Wtedy zaczęli się zastanawiać, co zrobić z nowym samochodem - opowiada Pollack. - W końcu powiedziałem, że mogę go kupić. Mężczyzna wziął auto, ale pieniędzy nie przelał bezpośrednio na konto Kareema, a na rachunek firmy Toma Collinsa. I tam już zostały. - To nie oszustwo, a po prostu zamieszanie wewnątrz firmy - dodaje. - Nasza działalność polegała na przelewaniu pieniędzy z jednego konta na drugie, a takie przeoczenia mogą się zdarzyć w ogromnym biurze. Tom nie jest oszustem.
Pistono nigdy jednak nie wierzyła w czystość intencji Collinsa. Wiedziała, że agent wmówi jej byłemu partnerowi, iż celowo spaliła auto. - Dlaczego niby miałabym to zrobić? - zarzeka się. - Nie wniosłam żadnych roszczeń ubezpieczeniowych, a Tom owszem. Kobieta nigdy nie otrzymała rekompensaty za spalony pojazd i podejrzewała, że Kareem nie miał żadnej kontroli nad tym, co robił z jego pieniędzmi agent. - Nie sądzę, żeby Collins składał Abdul-Jabbarowi jakiekolwiek sprawozdania finansowe - mówi. - Kareem ufał mu bezgranicznie. Zdarzało się, że chciałam zrealizować czek, który otrzymywałam jako wsparcie dla dziecka, a na koncie nie było pieniędzy. Dopiero po wykonaniu kilku telefonów się pojawiały.
Szacuje się, że nawet połowa koszykarzy NBA traci cały majątek w zaledwie kilka lat od zakończenia kariery. Są to jednak najczęściej ludzie słabo wykształceni, pochodzący z bardzo nieciekawych dzielnic oraz domów, w których często brakowało nawet produktów podstawowej potrzeby. Zdobyte szybko miliony przesłaniają im rzeczywistość i prowadzą do niekontrolowanej rozrzutności. Żyjąc na salonach nietrudno również o uzależnienie od hazardu czy różnych niekoniecznie legalnych specyfików. Kareem nie dorastał jednak w slumsach, a dyplom z historii zdobyty na prestiżowej uczelni UCLA powodował, że należał do elity intelektualnej kraju. Jak się jednak okazuje, to nie wystarczyło mu do tego, żeby sprawować kontrolę nad tym jak zupełnie obcy człowiek zarządza jego majątkiem. - To oczywiste, dlaczego tak się stało - twierdzi Cheryl Pistono. - Ten facet cały czas znajdował się pod ochroną. On nigdy nie musiał podejmować żadnych decyzji, na czym przecież opiera się życie zwykłych ludzi. Cały czas był pod czyjąś opieką, czy to trenerów, czy swoich kobiet.
Gdyby po kampanii 1986/87 Lew Alcindor zakończył swoją przygodę z zawodowym basketem, nikt nie miałby do niego pretensji. Ba, środkowy rodem z Nowego Jorku mógłby zejść ze sceny jako niekwestionowany zwycięzca i pięciokrotny mistrz NBA. On jednak czuł, że to jeszcze nie czas, że jeszcze z "Magikiem" Johnsonem i spółką może coś osiągnąć. - W przyszłym sezonie znowu pojawię się na parkiecie - ogłosił jeszcze podczas czerwcowych finałów przeciwko Boston Celtics. - W ogóle nie myślę o tym, jak wiele lat na boisku już za mną. Po prostu nie mam na to czasu. W ostatnich rozgrywkach mieliśmy chyba najłatwiejszą drogę do finału i to sprawiło, że jestem mniej wyczerpany fizycznie.
Choć Kareem nie odgrywał w zespole już takiej roli jak jeszcze kilka lat temu, to właśnie dzięki temu Lakersi wciąż liczyli się w grze o najwyższe laury. Pat Riley w idealnym momencie przekazał dowodzenie w ręce Johnsona, a Abdul-Jabbar potrafił usunąć się w cień, robić swoje i nie narzekać, co nie było takie oczywiste w przypadku zawodnika, który w tamtym czasie miał na koncie łącznie ponad 36 000 zdobytych "oczek" i pewnie przewodził w klasyfikacji najlepiej punktujących w historii NBA. - Prawdopodobnie tylko dlatego jesteśmy teraz w tym miejscu - chwalił swojego podopiecznego Riley. - Sposób, w jaki Kareem się dopasował do drużyny... Mało który zawodnik potrafiłby się zdobyć na coś takiego - przytakiwał coachowi "Magic". - On zrobił to dla zespołu, poświęcił się. Jeszcze latem 1986 roku Johnson zastanawiał się, czy legendarny środkowy zaakceptuje swoją nową rolę w drużynie. Niecałe dwanaście miesięcy później Jeziorowcy pewnie rozprawili się z bostońskimi Celtami w wielkim finale i byli wymieniani w gronie faworytów do kolejnego ligowego tytułu.
Koniec części dziesiątej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Los Angeles Times, Sports Illustrated, cnn.com, fifteenminuteswith.com, onlyagame.wbur.org, basketball-reference.com.
Poprzednie częśći:
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. I
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. III
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. IV
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. V
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. VI
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. VII
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. VIII
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. IX