W Inowrocławiu o krok od sensacji (relacja)

Świadkami niezwykłych emocji i dramaturgii trzymającej do samego końca, byli w sobotni wieczór kibice, którzy wybrali się do inowrocławskiej hali, by obejrzeć na własne oczy mecz, który mało co, a okrzyknięty zostałby największą dotychczasową sensacją. Inowrocławskie Sportino dopiero po dogrywce uległo mistrzowi Polski - Asseco Prokomowi Sopot 95:99.

Decydujący dla losów spotkania był początek dogrywki, kiedy to, po trafieniach Ronnie Burrella oraz Davida Logana, sopocki zespół uzyskał pięciopunktowe prowadzenie. Inowrocławianie usilnie dążyli przynajmniej do wyrównania, jednak w kluczowych momentach nie potrafili zebrać piłki z bronionej tablicy, co niemalże natychmiast wykorzystywali rywale, zdobywając punkty po ponowionych akcjach. - W pewnym stopniu można powiedzieć, że trochę zawiedli wysocy gracze, w tym także ja. Sopocianie mieli aż jedenaście zbiorek więcej od nas - przyznał center Sportino, Łukasz Obrzut, który z powodu pięciu przewinień, przedwcześnie musiał opuścić parkiet. Przez całą dogrywkę i końcówkę czwartej kwarty, szkoleniowiec gospodarzy Aleksander Krutikow, nie mógł skorzystać też z Kyle’a Landry’ego. - W pewnym momencie, w podkoszowym tłoku poczułem ból w nodze, który uniemożliwił już mi powrót na parkiet - wyjawił Kanadyjczyk.

Początek meczu, podobnie zresztą jak jego pozostała część, był bardzo wyrównany. Szczególnie dobre wrażenie sprawiali inowrocławianie, którzy z bardzo silnym, faworyzowanym przeciwnikiem, walczyli jak równy z równym, nie pozwalając na uzyskanie przyjezdnej ekipie zbyt dużej przewagi. Od pierwszych minut mieli jednak kłopoty z Patrickiem Burke, centrem Asseco Prokomu, który nie do powstrzymania był zwłaszcza na atakowanej tablicy, co rusz skutecznie dobijając niecelne rzuty partnerów z zespołu. W Sportino dobrze byli dysponowani za to obwodowi - Tony Lee i Eddie Miller. Ten ostatni imponował głównie celnym rzutami z dystansu. Sportino oprócz niezbyt dobrej gry pod tablicami, pomimo, iż grało zdecydowanie bardziej zespołowo, nie potrafiło też dobrze wyprowadzić szybkiej akcji, a próby ich konstruowania, zwykle kończyły się w taki sam sposób - niedokładnymi podaniami. Pod koniec pierwszej połowy inicjatywę na parkiecie przejęli sopocianie, którzy na przerwę schodzili z czteropunktową przewagą 37:41.

W początkowych minutach trzeciej kwarty wypracowaną wcześniej zaliczkę, dzięki niezwykle skutecznym akcjom Przemysława Zamojskiego i Davida Logana, sopocianie powiększyli do jedenastu punktów. Jednak kolejne trafienia zza łuku Millera oraz dobra gra pod koszem Davida Gomeza spowodowały, że kilka minut później, Sportino traciło już tylko trzy punkty 59:62. Coraz większe emocje dały się we znaki również Loganowi, który na początku ostatniej kwarty, za dyskusję z sędziami, otrzymał przewinienie techniczne. Sportino wciąż dążyło do wyrównania. Po zdobytych punktach przez inowrocławian, tym samym odpowiadała drużyna Asseco Prokomu, która mimo, że z czasem popełniała coraz więcej niewymuszonych strat, posiadała w zapasie skromną, bo dwu bądź trzypunktową przewagę. Sportino wyrównało dopiero na zaledwie piętnaście sekund przed końcem. Dwa celne osobiste Marcusa Crenshawa sprawiły, że na tablicy świetlnej pojawił się remis, po 83. Cztery sekundy do końca rzucał jeszcze co prawda Filip Dylewicz, jednak piłka nie wpadła do kosza, i zwycięzcę wyłonić musiała dogrywka. - Sportino zagrało bardzo dobre spotkanie. Z taka grą zapewne jeszcze nie raz sprawi niespodziankę w tym sezonie - chwalił zespół gospodarzy Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu.

Sportino Inowrocław - Asseco Prokom Sopot 95:99 (24:25, 13:16, 27:27, 19:15, d. 12:16)

Sportino: Eddie Miller 22 (6), David Gomez 18 (2), Kyle Landry 14 (1), Łukasz Obrzut 10, Tony Lee 9, Marcus Crenshaw 9, Łukasz Żytko 8, Michał Świderski 5 (1), Dawid Witos 0, Hubert Wierzbicki 0.

Prokom: David Logan 30 (1), Przemysław Zamojski 17 (2), Filip Dylewicz 16, Patrick Burke 11, Ronnie Burrell 10 (2), Aleksej Nesovic 9 (2), Koko Archibong 2, Adam Łapeta 2, Daniel Ewing 2, Adam Hrycaniuk 0, Piotr Szczotka 0.

Zobacz aktualną tabelę PLK

Komentarze (0)