Świetna atmosfera w Hali Gryfia. "Nie słyszałem, co kolega do mnie mówił"

Olek Czyż kłaniał się publiczności, a Mardy Collins ją uciszał. Co jeszcze działo się w Hali Gryfia podczas wtorkowego spotkania półfinałowego?

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Nie ma co ukrywać faktu, że mecze w Słupsku mają wyjątkową oprawę. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór, kiedy to Energa Czarni mierzyli się z PGE Turowem Zgorzelec. Warto zauważyć, że dla miejscowych kibiców było to wyjątkowe spotkanie, bo po prawie czterech latach przerwy drużyna wróciła do walki o strefę medalową. W sezonie 2010/11 słupszczanie po pokonaniu Trefla Sopot zdobyli brązowy medal. Wówczas w drużynie grali m.in. Jerel Blassingame i Mantas Cesnauskis.

Apetyty kibiców zostały rozbudzone po dwóch meczach w Zgorzelcu. Słupszczanie zrealizowali cel minimum, wywożąc jedno zwycięstwo. Kibice Energi Czarnych głęboko wierzyli w to, że ich pupile mogą zakończyć rywalizację na swoją korzyść już w Hali Gryfia. Obiekt na dziesięć minut przed rozpoczęciem meczu był już zapełniony, a kibice zagrzewali swoich ulubieńców do walki. - Podczas prezentacji nie słyszałem, co kolega z drużyny do mnie mówił. Była niesamowicie gorąca atmosfera - przyznał po meczu jeden z zawodników mistrza Polski.
W Hali Gryfia była niesamowita atmosfera W Hali Gryfia była niesamowita atmosfera
Podczas prezentacji kibice rozłożyli "sektorówkę", głośno wspierając swój zespół. Ten doping niósł gospodarzy w początkowych fragmentach spotkania. Energa Czarni Słupsk dzięki punktom Michała Nowakowskiego i Jarosława Mokrosa prowadzili w pewnym momencie nawet 18:10. - Wkradło się pewne zaniepokojenie w nasze szeregi, ale dość szybko opanowaliśmy sytuację - mówił w rozmowie z naszym portalem Filip Dylewicz, kapitan PGE Turowa.

Zgorzelczanie opanowali początkowe nerwy i nie zważając na oszałamiający doping, zaczęli grać swoją koszykówkę. Zanotowali niesamowitą serię punktową (30-4), która dała im zwycięstwo. Słupszczanie przez prawie osiem minut nie potrafili wyprowadzić skutecznej akcji!

Druga połowa rozpoczęła się z 18-punktowym prowadzeniem PGE Turowa Zgorzelec. Mimo wszystko słupscy kibice nadal głośno dopingowali swój zespół, licząc na to, że ich pupile odwrócą losy rywalizacji. Tak się jednak nie stało.

Na początku czwartej kwarty zgorzelczanie postawili "kropkę nad i" i zaczęli popisywać się efektownymi zagraniami. Mardy Collins "wkręcał w parkiet" obrońców Energi Czarnych Słupsk, z kolei Aleksander Czyż fruwał nad koszami. Te zagrania wzbudziły podziw wśród kibiców, którzy kolejne zagrania nagradzali oklaskami. Po meczu ekipa mistrza Polski podziękowała kibicom za stworzenie niesamowitej atmosfery.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×