Podopieczni Miodraga Rajkovicia w pełni wykorzystali atut własnej hali. W pierwszym pojedynku finałowym PGE Turów pokonał ekipę z Winnego Grodu 85:77. Drugie spotkanie zakończyło się z kolei zwycięstwem Czarno-Zielonych 77:75. W sobotę Stelmet miał piłkę na zwycięstwo, lecz wyślizgnęła się ona z rąk Aarona Cela. Mimo dwóch porażek, zespół prowadzony przez Saso Filipovskiego nie załamuje rąk i nadal wierzy, że jest w stanie odwrócić finałową rywalizację na swoją korzyść.
[ad=rectangle]
- Nie załamujemy się, jedziemy do domu na dwa spotkania i ta seria może się jeszcze odmienić. Na pewno musimy zagrać lepiej i bardziej konsekwentnie. Jeszcze nic nie jest stracone, Turów musi wygrać jeszcze dwa mecze. Na pewno szkoda dwóch porażek w Zgorzelcu, szkoda że nie udało się wygrać chociaż jednego spotkania - przyznaje Adam Hrycaniuk. - Będziemy walczyć i na pewno damy z siebie wszystko. W pierwszym i drugim meczu byliśmy blisko, ale przegrywamy 0:2 i teraz musimy zagrać jeszcze lepiej, mądrzej. Ja się nie poddaję - wtóruje mu Saso Filipovski.
W dwóch meczach finałowych świetnie spisywał się przede wszystkim Mardy Collins. Amerykanin w spotkaniach w Zgorzelcu zdobył w sumie 41 punktów. Skuteczni byli tez Damian Kulig czy Michał Chyliński. Tak wyraźnego lidera jak wspomniany Collins nie ma w drużynie z Zielonej Góry. Dotychczas poniżej oczekiwań spisuje się Quinton Hosley, nieco zagubiony jest Aaron Cel, a dwa zupełnie różne mecze zagrał Przemysław Zamojski.
Co musi poprawić Stelmet, by wyrównać wynik serii? Zielonogórzanie przede wszystkim muszą lepiej bronić przeciwko Mardy'emu Collinsowi. Zwycięstwo nie będzie również możliwe, jeśli Biało-Zieloni nie poprawią swojej dyspozycji pod koszem. Szczególnie w drugim spotkaniu PGE Turów zdobył wiele punktów drugiej szansy. Trzecim elementem jest natomiast lepsza postawa rezerwowych ekipy z Winnego Grodu - Chevon Troutman czy Kamil Chanas dotychczas zawodzą.
Czy PGE Turów pozostanie niepokonanym w bieżących finałach TBL? A może to Stelmet przed własną publicznością wyrówna wynik serii? - Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, broniąc naszego parkietu. To jednak nie jest tak, że zrobiliśmy już wszystko i teraz możemy się cieszyć. Nadal mamy przestrzeń, żeby być coraz lepszymi i skuteczniejszymi. Mamy co prawda dwa zwycięstwa na koncie, ale dzień się jeszcze nie skończył. Ani łatwo, ani prosto nie będzie do samego końca - mówi Vlad-Sorin Moldoveanu.
Wtorkowy mecz rozpocznie się o godzinie 20:00. Czwartkowe spotkanie zaplanowano z kolei na 17:30.
Pozdrowienia dla wszystko zdrowych i Czytaj całość