Jarosław Galewski: Od samego faktu porażki z Basketem Kwidzyn chyba bardziej boli jej styl. Pana zespół zagrał naprawdę bardzo słabe spotkanie...
Andrzej Kowalczyk: Trudno to wszystko na gorąco oceniać. Uważam, że pewnie najbardziej martwi styl. Nie mam pretensji do zawodników, jeżeli chodzi o ich zaangażowanie. Poziom zaangażowania naszych koszykarzy był dla mnie zadowalający. W tym spotkaniu nie radziliśmy sobie z dobrą obroną rywali. Było również zdecydowanie zbyt wiele strat. Poza tym bardzo kiepska była skuteczność naszego zespołu. Przy takim procencie z gry praktycznie nie ma możliwości wygrania meczu. Warto też wspomnieć, że w początkowej fazie tego pojedynku mieliśmy trochę problemów w obronie z Vladimirem Ticą.
Można jednak odnieść wrażenie, że Patrick Okafor i Nikola Jovanovic przeszli obok tego spotkania...
- To nie tak. Kibice najczęściej reagują w taki, a nie inny sposób i mają do tego prawo. Ja mogę zagwarantować, że takiej sytuacji nie było. Patrick Okafor był w tym meczu nawet potrajany. Wiedzieliśmy, że taka sytuacja będzie mieć miejsce. Cała Polska wie, że należy podwajać Okafora. Naszym zadaniem było stosowanie odpowiedniego rozmieszczenia zawodników (tzw. spacing). Miało nam to pozwolić na znalezienie pozycji obwodowych lub na penetrację. Niestety kompletnie zawodziła nasza skuteczność. Przy tym potrajaniu i oddawaniu piłek na obwód nie da się wygrać z takim procentem z gry.
W ostatnich spotkaniach zawodzili zmiennicy. Tymczasem w meczu z Basketem to oni odmienili losy pojedynku.
- To fakt i chwała tym zawodnikom. W zespole musi być jednak zachowany jego trzon. Niestety powrót do gry zawodników podstawowych w trzeciej kwarcie nie wypadł zbyt dobrze. Przegraliśmy ten fragment pięcioma punktami.
Dlaczego trzymał pan na parkiecie Nikolę Jovanovica, który grał bardzo słabo?
- Trenerzy widzą pewne elementy, choćby na treningach, które nie są znane kibicom. Jovanovic na pewno nie funkcjonował zbyt dobrze pod względem zdobywanych punktów. Należy jednak zauważyć, że ten koszykarz radzi sobie bardzo dobrze z rotacją i pomocą Okaforowi. Tego koszykarza cechuje wysoki poziom boiskowej inteligencji. Ja w nim te elementy po prostu dostrzegam.
Atmosfera w zespole z pewnością nie jest najlepsza. Czy martwi się pan o morale drużyny?
- Zespół gra tak, a nie inaczej, ale selekcjonowanie zawodników na tych, którzy grać powinni i nie powinni, nie prowadzi do niczego dobrego. Koszykarze to wszystko czują i słyszą. Nie zawsze zgadzam się z tym, że gracz, który ma słabszy dzień, musi koniecznie usiąść na ławce. To trudna sytuacja, kiedy taki koszykarz przebywa na parkiecie, a kibice skandują nazwisko innego zawodnika. To nie jest pomoc ani dla niego, ani dla drużyny.
Czego w tej chwili najbardziej potrzebuje ostrowski zespół?
- Samej drużynie potrzeba spokoju i cierpliwości. Musimy nadal ćwiczyć, pracować i wierzyć w to, że będzie lepiej.
Ten zespół stać tylko na walkę o utrzymanie?
- Ja zawsze wierzę i chcę grać o najwyższe cele. Liga jest tak skonstruowana, że mamy jeszcze fazę pre play off, którą w ubiegłym sezonie sami krytykowaliśmy. W tym roku ta sytuacja może nam bardzo pomóc.
Na koniec zapytam pana o zespół Basketu Kwidzyn. Czy widzi pan w tej drużynie rękę Andreja Urlepa?
- Nie ukrywam, że zawsze sobie ceniłem trenera Andreja Urlepa. Uważam, że to bardzo dobry fachowiec. Trzeba także powiedzieć, że ten szkoleniowiec dysponuje zawodnikami o naprawdę dużym potencjale.