Gdy w sezonie 2005/2006 radomska Politechnika opuściła szeregi pierwszoligowców, kibicom w Radomiu pozostało emocjonowanie się jedynie rozgrywkami drugiej ligi. Do bardziej znanych Akademików dołączyła wtedy inna radomska drużyna Rosasport. I to właśnie ten zespół szybko zyskał większą sympatię kibiców. Po dwóch sezonach, kiedy drużyna grającego trenera Piotra Ignatowicza dopiero ogrywała się w na drugoligowym froncie, zapadła wreszcie odważna decyzja: Chcemy awansu do pierwszej ligi.
Zapowiedzi te wcale nie są bezpodstawne. Radomska drużyna, która rywalizuje obecnie w grupie A drugiej ligi, dysponuje chyba największym budżetem w całej drugiej lidze. Dodatkowo działacze Rosasportu postarali się o solidne wzmocnienie zespołu. Do swojego rodzinnego miasta wrócili dwaj koszykarze Siarki Tarnobrzeg Daniel Wall i Piotr Kardaś, którzy mieli stanowić o sile swojego nowego zespołu. Także z pierwszej ligi udało się ściągnąć centrów Macieja Maja i Michała Nikiela (Stal Stalowa Wola). Wydawało się, że mając taki potencjał kadrowy i organizacyjny, Rosasport nie będzie miał sobie równych.
Początek sezonu także na to wskazywał, chociaż drużynie trenera Ignatowicza przytrafiła się wpadka w trzeciej kolejce (porażka z UKS-em Łęczyce). Później jednak było już tylko dobrze. Osiem zwycięstw z rzędu sprawiły, że radomianie zadomowili się na drugim miejscu w tabeli. Niestety dla kibiców basketu w Radomiu, popularna "Rosa" nie poradziła sobie z najsilniejszymi rywalami w walce o awans. Radomianie najpierw ulegli przed własną publicznością liderowi z Warszawy, a w ostatniej kolejce minimalnie przegrali w Bydgoszczy z obecnym wiceliderem Astorią.
Oceniając jednak całą rundę, można dojść do wniosków, że zespół z Radomia jest jedną z najlepiej poukładanych drużyn w lidze. Wydaje się, że podopieczni Piotra Ignatowicza bez trudu zajmą miejsce w pierwszej "czwórce", która walczyła będzie w fazie "play off", a tam, radomska drużyna na pewno nie odpuści.