Adrian Dudkiewicz: Rok temu rozmawialiśmy w zupełnie innych nastrojach. Teraz sytuacja w waszym klubie znacznie się poprawiła?
Przemysław Gierszewski: Na początku przed startem rozgrywek zawsze są pewne plany i zamierzenia, a potem życie i tak je potrafi mocno zweryfikować. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Ja bym chciał, żeby był to zespół walczaków, który na parkiecie bije się o każdą piłkę i do tego przede wszystkim będę dążył.
[ad=rectangle]
W poprzednim sezonie wasz zespół dopadła plaga kontuzji. Z czego wynikały kłopoty zdrowotne u bydgoskich koszykarzy?
- Tak to czasami już jest, że przy takiej liczbie spotkań w sezonie, gdzieś zawsze zdarzają się jakieś stłuczenia, zbicia bądź podkręcenia. Jeśli rozłożymy to wszystko w przeciągu całych rozgrywek, to wychodzi na to, że praktycznie w żadnym meczu nie graliśmy w optymalnym składzie.
Wszystko w Astorii zaczęło się układać pod koniec sezonu?
- Dopiero w play-outach, kiedy większość zawodników zaczęła dochodzić do siebie udowodniliśmy, że jednak potrafimy pokazać swoją dobrą koszykówkę.
Jak duży wpływ na formę drużyny miała kontuzja Sebastiana Laydycha i odejście Marcina Dymały?
- W przypadku Sebastiana Laydycha to trudno uniknąć takich urazów, bo to jest przypadek losowy. Walka o piłkę pod koszem, upadek i uraz gotowy. Poza tym zaraz po tym zdarzeniu odszedł też Marcin Dymała i w ataku straciliśmy nagle średnio trzydzieści punktów, a innymi zawodnikami było ciężko zapchać taką dziurę.
Na pewno brakuje Astorii jeszcze koszykarza na pozycję numer pięć. Jeśli znajdą się dodatkowe pieniądze, jest szansa na kontrakt z takim graczem?
- Wystarczy jakieś głupie rozwolnienie i dany zawodnik nie może trenować na pełnych obrotach i trening zespołu jest zaburzony. I wówczas potem pojawia się spory problem. Tak było przynajmniej u Pawła Lewandowskiego na początku sezonu, kiedy mocno nam go brakowało na rozegraniu. W składzie na razie mamy tylko czterech graczy podkoszowych. Wszystko w temacie transferu zależy od dodatkowych środków finansowych.
Prawdopodobnie w I lidze wystąpi szesnaście zespołów. Czy dla Astorii napięty terminarz będzie jakimś problemem?
- Dla nas nie stanowi to żadnego kłopotu. Trzeba po prostu jeszcze zobaczyć jak będzie wyglądał terminarz I-ligowych rozgrywek i z jakimi rywalami przyjdzie nam się zmierzyć w nadchodzącym sezonie. Po prostu pojawi się jedynie większa liczba meczów do rozegrania.
Do pierwszej drużyny zostaną włączeni wyróżniający się juniorzy. Na kogo z nich należy zwrócić baczną uwagę?
- Przeskok z juniorskiej koszykówki do seniorskiej jest naprawdę bardzo duży i musimy zobaczyć, jak oni sobie w tym poradzą. Na pewno Radosław Senski jest takim graczem, który już teraz może być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Reszta natomiast musi dalej przykładać się do pracy na treningach.
Kto powinien być głównym rywalem Astorii Bydgoszcz w walce o awans do play-off?
- Jeszcze na razie trudno to wywnioskować. Bardzo mocno wzmocniła się Legia Warszawa oraz MOSiR Krosno i prawdopodobnie te dwie drużyny będą się biły o awans. Rozpadło się Zagłębie Sosnowiec i wielu zawodników stamtąd odeszło do innych klubów, więc w I lidze w środku tabeli będzie na pewno wiele wyrównanych zespołów. Między tymi drużynami powinna rozstrzygać się bitwa o play-off.
Prezes Bartłomiej Dzedzej wspominał o tym, że Astoria ma w I lidze jedną z największych frekwencji. Można porównać wsparcie waszych kibiców do liczby fanów w innych halach?
- Zdecydowanie się z nim zgadzam. Właściwie na wyjazdach to jedynie w Krośnie widzieliśmy trochę większą publikę niż w Artego Arenie. Byliśmy też w Ostrowie Wielkopolskim, ale tam akurat na naszym spotkaniu nie było zbyt wielu kibiców. Na pewno w naszej hali możemy liczyć na naprawdę spore wsparcie lokalnych fanów.