Bez przepisu nie byłoby mnie tutaj - rozmowa z Łukaszem Diduszko, zawodnikiem AZS Koszalin

Wkład trenera Jeffa Nordgaarda w świetną dyspozycję AZS Koszalin jest nie do przecenienia. Wszyscy w Koszalinie podkreślają, że Amerykanin tworzy atmosferę, dzięki której każdy zawodnik w zespole czuje się spełniony. Portal SportoweFakty.pl rozmawia o aktualnej sytuacji w drużynie z Łukaszem Diduszko, skrzydłowym koszalinian.

Jacek Seklecki: W ostatniej kolejce przegraliście z Sokołowem Znicz w Jarosławiu. Co było przyczyną tej niespodzianki?

Łukasz Diduszko: Można tak powiedzieć, że to była niespodzianka, gdy spojrzymy w tabelę na miejsca obu zespołów, jednak w tym sezonie każdy może wygrać z każdym. Nie ma jednej przyczyny naszej porażki, ponieważ złożyło się na nią wiele aspektów. My jednak musimy o tym jak najszybciej zapomnieć i przygotować się na kolejne mecze, które są przed nami.

Czyli był to tylko wypadek przy pracy?

- Wydaje mi się, że tak, ponieważ do tej pory spisywaliśmy się nieźle i na pewno porażki z Sokołowem Znicz nikt z nas nie przewidywał.

Teraz zagracie z Kotwicą Kołobrzeg. Jak Pan oceni ten zespół?

- To dobra drużyna, która w tym sezonie przegrała tylko pięć spotkań, co jest świetnym osiągnięciem i daje im lepszą pozycję od nas. To jednak będą derby, a jak powszechnie wiadomo, te rządzą się zupełnie innymi prawami, niż zwykłe mecze.

Na co zwraca uwagę trener Nordgaard przed tym meczem?

- Przede wszystkim musimy poprawić naszą defensywę, która funkcjonowała całkiem dobrze w pierwszej rundzie rozgrywek, jednak w ostatnim meczu z Sokołowem Znicz pozostawiała wiele do życzenia. Jeżeli to nam się uda, powinno być dobrze.

Gdzie Pan dostrzega przewagę swojego zespołu nad rywalem?

- Naszym atutem na pewno będzie własne boisko, które do tej pory nas nie zawodziło, a także chęć pokazania się z jak najlepszej strony naszym kibicom, dla których derby są najważniejszym pojedynkiem w sezonie. Dlatego i my zamierzamy tak je traktować.

Kotwica swój ostatni mecz rozegrała 19 grudnia. Wytrącenie z rytmu meczowego kołobrzeżan daje przewagę Pana drużynie ?

- Coś w tym na pewno jest i myślę, że to daje nam minimalną przewagę, ale trzeba pamiętać, że Kotwica nie próżnowała i w okresie około świątecznym, w którym przygotowywała się do meczu z nami, rozegrała także kilka sparingów. Więc nie są tak bardzo bez gry.

Mimo porażki w ostatniej kolejce, rozgrywacie naprawdę ciekawy sezon. W czym tkwi sukces Jeffa Nordgaarda, który po objęciu was zadziwia wszystkich i prowadzi drużynę od zwycięstwa do zwycięstwa?

- Przede wszystkim należy podkreślić, że chemia jaka jest w zespole i to, że nie ma u nas gwiazd są tutaj najbardziej znaczące. Są natomiast ludzie z dużymi ambicjami, którzy dają z siebie wszystko nie tylko na meczach, ale także na treningach, po to, aby osiągnąć wspólny cel. Drugą sprawą jest to, że Jeff jest genialnym strategiem, który umie wykorzystać

umiejętności indywidualne każdego gracza.

Jaki jest więc ten cel dla drużyny AZS?

- Zarząd klubu założył, że mamy zakończyć sezon na minimum szóstym miejscu. Natomiast są u nas w drużynie zawodnicy, którzy są medalistami mistrzostw Polski, a wiec o mentalności zwycięzców i taką też mentalność ma cała drużyna. Z takim podejściem do gry nie pozostaje nam nic innego, jak walczyć o medal w tym sezonie.

Dla Pana ten sezon to debiut w ekstralidze. Jakie wrażenie z pierwszej rundy we własnym wykonaniu ?

- Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony, że drużyna wygrywa mecze i pnie się w górę tabeli, a ja pomagam jej dając z siebie wszystko na boisku. Natomiast jeśli chodzi o moją grę w tym sezonie, to cały czas nabieram umiejętności i doświadczenia, aby stawać się lepszym koszykarzem.

Ciężko przestawić się na koszykówkę z najwyższej klasy rozgrywkowej?

- Najciężej było w czasie przygotowań do sezonu, kiedy to poznaje się zasady i reguły dojrzałej koszykówki. Teraz natomiast, gdy już pozna się wszystkie te podstawy, jest dużo łatwiej. Dlatego cieszę się, że mogę być jednym z ogniw takiego zespołu, jak AZS Koszalin.

Spełnia Pan przepis o młodym Polaku na parkiecie. Jakie jest Pana zdanie o nim?

- Przepis ten daje świetną okazję młodym zawodnikom, aby zaistnieć w ekstralidze. Zawodnicy ci, którzy w, nazwijmy to, normalnych warunkach nie dostaliby szansy na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej, mają szansę pokazać się szerszej publiczności.

Pan gra po ponad 20 minut w każdym meczu. Czy gdyby nie ten przepis, byłby Pan w tym miejscu, co teraz ?

- Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdyby nie ten przepis, to na pewno nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym teraz się znajduję. Dobrze o tym wiem, dlatego staram się w pełni wykorzystywać szanse jaką otrzymałem i potwierdzić swoją grą to, że mogę być wartościowym zawodnikiem dla drużyny PLK.

Komentarze (0)