Mistrzowie NBA, koszykarze Boston Celtics, w dwie noce dwukrotnie pokonali Toronto Raptors. Tym razem we własnej hali podopieczni Doca Riversa mieli nieco więcej problemów ze zwycięstwem, gdyż do rozstrzygnięcia potyczki potrzebna była dogrywka. Celtowie byli bliscy zwycięstwa już w regulaminowym czasie gry. Na 14 sekund przed końcem Paul Pierce wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych i gospodarze prowadzili 93:90. Ostatnia akcja Raptors dała trójkę Andrei Bargnaniego i po 48 minutach było 93:93.
W dogrywce ciężar gry wziął na siebie Pierce, który gdyby trafił dwa rzuty wolne w końcówce czwartej kwarty przypieczętował by wygraną pięć minut wcześniej. Lider Celtics zdobył 9 ze swoich 39 punktów w tym meczu (najlepszy wynik w sezonie) w dogrywce, a jego drużyna mogła cieszyć się z drugiej kolejnej wygranej po czterech kolejnych porażkach. Kanadyjczycy mieli swoją szansę w dogrywce, gdy przy stanie 109:113 przechwycili piłkę, jednak rzut zza łuku Jasona Kapono nie znalazł drogi do kosza.
Bohaterem meczu był niewątpliwie Paul Pierce, którego występ stał w ogóle pod znakiem zapytania. - Przed spotkaniem nie do końca było wiadome, czy Paul w ogóle dzisiaj zagra - mówił Doc Rivers. Pierce doznał urazu prawego kolana w niedzielnej konfrontacji w Toronto, jednak długo nie zastanawiał się, czy wystąpić w kolejnym meczu swojego zespołu. - Są zawodnicy, którzy grają w basket. Są zawodnicy, którzy absolutnie kochają tą grę. Paul jest właśnie takim graczem, którzy kochają to robić! - komplementował swojego zawodnika Rivers.
Co na swój uraz sam zainteresowany? - Aktualnie czuję się całkiem dobrze. Myślę, że spokojnie mógłbym rozegrać jeszcze jedną kwartę - mówił na pomeczowej konferencji Pierce, który urazu doznał po zderzeniu z kolegą z zespołu Brianem Scalabrine.
Do sporej sensacji doszło w New Orleans Arena, gdzie gospodarze ulegli ekipie New York Knicks 95:101. Najbardziej zadowolony z wygranej był szkoleniowiec Knicks Mike D’Antoni. Szkoleniowiec ten od dłuższego czasu próbował wdrożyć wśród swoich zawodników grę z pasją, koncentracją i zminimalizować indywidualne popisy swoich podopiecznych. W końcu przyniosło to chyba efekt, gdyż koszykarze z Nowego Jorku w końcu zagrali razem i przerwali passę trzech kolejnych porażek.
- Największą i najważniejszą rzeczą dzisiejszego spotkania jest liczba 30 asyst, które zapisaliśmy w statystykach - cieszył się D’Antoni. - W defensywie zagraliśmy tak jak gramy zawsze, czyli twardo. Trafiliśmy po prostu kilka rzutów więcej, które wypracowaliśmy sobie dobrymi podaniami.
W ostatnich trzech meczach, które Knicks przegrali (kolejno przeciwko drużynom z Oklahoma City, Dallas i Houston), zapisali łącznie 42 asysty, nie przekraczając w żadnym więcej niż 15 asyst. Trudno zatem się nie dziwić wielkiej radości trenera D’Antoniego.
Szerszeniom nie pomógł dobry występ liderów zespołu Davida Westa i Chrisa Paula. Pierwszy zapisał na swoim koncie 25 punktów i 14 zbiórek, jednak jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Skrzydłowy gospodarzy trafił bowiem zaledwie 6 z 20 rzutów z gry. Filigranowy rozgrywający Paul trafił 8 z 19 rzutów z gry i zakończył mecz z 23 punktami i 7 asystami.
- Wiedzieliśmy, że Knicks są zespołem bardzo niebezpiecznym, kiedy zdołają narzucić swój styl gry. Wtedy trudno jest im przeszkodzić w drodze do zwycięstwa - mówił po meczu David West. Dla ekipy z Nowego Orleanu, była to pierwsza porażka z Knicks od 8 grudnia 2004 roku.
43 punkty Turka Mehmeta Okura dały 23 wygraną w sezonie drużynie Utah Jazz. Dla Okura jest to najlepsze osiągnięcie w całej jego dotychczasowej karierze. Okur trafił 13 z 19 rzutów z gry, w tym 3 z 4 rzutów za 3 punkty. Zawodnik Jazzmanów trafił również 14 z 15 rzutów wolnych oraz zebrał z tablic jeszcze 9 piłek.
- To był jeden z tych wieczorów, kiedy czułem, że nie potrafię spudłować. Brałem co dostawałem i trafiałem. Koledzy dogrywali mi na dobre pozycje, a ja te podania wykorzystywałem z czego bardzo się cieszę - ocenił swój występ bohater Jazz.
Równie dobre spotkanie co Okur rozegrali Deron Williams i Andrei Kirilenko. Obaj do dorobku drużyny z Salt Lake City dołożyli po 23 punkty. Pierwszy dodał jeszcze 11 asyst, a drugi 12 zbiórek.
Pomimo znakomitej gry tego tria, ekipa Indiana Pacers długo stawiała opór, przegrywając ostatecznie 113:120. Kolejny bardzo dobry występ zapisał na swoim koncie Dany Granger, który zakończył konfrontację w EnergySolutions Arena z 30 punktami na koncie.
Nic jednak nie zapowiadało dość nerwowej końcówki, kiedy to na niespełna 4 minuty przed końcem 3 kwarty gospodarze prowadzili 96:76. Potem jednak przyjezdni zdobyli kolejnych 16 punktów i zmniejszyli straty do 4 punktów. Jazzmani jednak się otrząsnęli i zdołali dowieźć wygraną do końcowej syreny.
Wyniki:
Washington Wizards - Milwaukee Bucks 91:97
(N.Young 30, A.Jamison 25, A.Blatche 10 - M.Redd 29, A.Bogut 18, C.Villanueva 16)
Boston Celtics - Toronto Raptors 115:109 (po dogrywce)
(Paul Pierce 39, K.Garnett 20, R.Allen 12 - A.Bargnani 23, C.Bosh 18, R.Ukić 16)
New Jersey Nets - Oklahoma City Thunder 103:99 (po dogrywce)
(B.Lopez 31, V.Carter 21, D.Harris 17 - K.Durant 26, R.Westbrook 19, J.Green 15)
New Orleans Hornets - New York Knicks 95:101
(D.West 25, C.Paul 23, R.Butler 18 - D.Lee 24, A.Harrington 20, W.Chandler 19)
Chicago Bulls - Portland Trail Blaizers 95:109
(D.Gooden 22, B.Gordon 17, L.Deng 14 – T.Outlaw 33, G.Oden 17, S.Blake 16)
Utah Jazz - Indiana Pacers 120:113
(M.Okur 43, D.Williams 23, A.Kirilenko 23 – D.Granger 30, M.Dunleavy 20, J.Jack 13)