Wicemistrz Polski PGE Turów Zgorzelec przygotowuje się do zbliżającego się sezonu od kilku tygodni, ale dopiero od poniedziałku trener Piotr Ignatowicz ma do dyspozycji wszystkich zawodników, których klub dotychczas zakontraktował.
[ad=rectangle]
W niedzielę w przygranicznym mieście zjawił się Daniel Dillon. Australijczyk odbył długą podróż z Melbourne do Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a następnie przesiadł się w samolot do Berlina i dopiero stamtąd udał się do Zgorzelca. 29-latek przyjechał odpowiednio przygotowany do sezonu. W Australii trenował indywidualnie m.in. z były graczem PGE Turowa, Danielem Kickertem. Tym samym, w poniedziałek rano koszykarz uczestniczył w pierwszych ćwiczeniach na siłowni, a wieczorem zainauguruje zajęcia stricte koszykarskie.
Za kilka dni PGE Turów rozpocznie natomiast cykl sparingów. W najbliższy weekend zgorzelczanie zmierzą się na turnieju w Prudniku z miejscową Pogonią, czeską Opawą i Stalą Ostrów Wielkopolski.
- Przygotowania zaczęliśmy już jakiś czas temu. Najpierw trenowaliśmy z młodymi zawodnikami, następnie zaczęli dojeżdżać ci bardziej doświadczeni, ale uznaliśmy, że gry kontrolne rozpoczniemy dopiero, gdy przyjedzie do nas Daniel - za kilka dni zagramy pierwsze sparingi - mówi trener Piotr Ignatowicz.
Szkoleniowiec wicemistrzów Polski nadal poszukuje zawodnika, który zakończy budowę składu zespołu. - Cały czas nie podpisaliśmy jeszcze żadnego gracza na pozycję skrzydłowego. Przeglądamy sporo ofert, mamy pewne grono koszykarzy wyselekcjonowane, ale żadna decyzja jeszcze nie zapadła. Nie śpieszymy się - dodaje trener.
Przypomnijmy, że jedynym graczem bez kontraktu, który trenuje obecnie pod okiem Ignatowicza jest Tomasz Prostak. Koszykarz przyjechał do Zgorzelca na własną prośbę i uczestniczy w zajęciach koszykarskich, licząc na angaż w ekipie wicemistrza Polski.
- Tomek poprosił o treningi z zespołem i uznaliśmy, że warto wykorzystać tę sytuację. Owszem, istnieje taka możliwość, że Tomek zostanie z nami na stałe, ale na razie nie podjęliśmy żadnej decyzji odnośnie kontraktu. Być może zawodnik uda się z nami na jakiś turniej i wówczas zadecydujemy - kończy Ignatowicz.