Zespół Mike'a Taylora póki co idzie zgodnie z planem. Nasi reprezentanci wygrali dwa ważne mecze i postraszyli mistrzów Europy Francuzów, co samo w sobie jest ogromnym osiągnięciem. Na nic zda się jednak dobry występ przeciwko Trójkolorowym, jeśli w kolejnym starciu Polacy wypadną znacznie gorzej.
Prawdę mówiąc, wydaje się, że do odniesienia zwycięstwa jest potrzebna determinacja i gra zespołowa na zbliżonym poziomie. Wszakże Biało-Czerwoni w konfrontacji z gospodarzem wypadli naprawdę świetnie. Naprawdę solidnie funkcjonowała defensywa, do której wcześniej można było mieć spore zastrzeżenia. Nie zawiedli liderzy kadry Adam Waczyński i Mateusz Ponitka, a pod koszem przyzwoicie spisali się Marcin Gortat i Przemysław Karnowski.
Polacy w Montpellier osiągnęli jeszcze coś innego - zdecydowanie poprawili atmosferę wokół kadry. Gołym okiem widać, że nie jest to zbieranina zawodników, nastawionych na nakręcanie statystyk. W poprzednich latach nasza drużyna grała chaotycznie, bez pomysłu i w końcu indywidualnie. We Francji tego nie ma, co ma przełożenie na samą grę.
- Nasza pewność siebie rośnie z każdym meczem. Zawodnicy czują, że stać ich na osiągnięcie naprawdę dużych rzeczy na EuroBaskecie. Warto zaznaczyć, że w drużynie mamy kilku zawodników, którzy nie mają tego doświadczenia na najwyższym poziomie, a mimo wszystko dają z siebie wszystko, aby zredukować te różnice - powiedział trener Biało-Czerwonych.
Sporym zaskoczeniem jest postawa Izraelczyków. Wcześniej podopieczni Ereza Edelsteina w żaden sposób nie zasygnalizowali, że mogą powalczyć o awans do fazy pucharowej. W sparingach wypadli słabo, przegrywając aż sześć z ośmiu spotkań. Tym bardziej nikt nie wskazywał tej ekipy w gronie kandydatów do zajęcia drugiej lokaty.
Tymczasem po trzech meczach gracze Edelsteina mają identyczny bilans co Polacy, ale nieco lepszy stosunek małych punktów. Nie oznacza to jednak, że mamy wielkie powody do strachu. Bośnia i Hercegowina udowodniła, że w starciu z tym rywalem można sobie poradzić. I to nawet wtedy, gdy w pewnym momencie jest się w poważnych tarapatach. Zespół Dusko Ivanovicia w ostatniej sekundzie doprowadził przecież do dogrywki, by następnie - również w ostatniej sekundzie - sięgnąć po wygraną.
W ekipie Izraela trzeba uważać na trzech koszykarzy. Zdecydowanie najlepiej prezentuje się Omri Casspi (aktualnie jest na czele klasyfikacji punktujących), choć wiele zależy też od Lior Eliyahu i Gala Mekela. 30-letni Eliyahu (w środę obchodzi urodziny) w poprzednim meczu doznał urazu stawu skokowego, ale zagra przeciwko Polsce.
- Polska to bardzo trudny przeciwnik. To zespół, w którym jest kilku wartościowych zawodników. Oczywiście pierwszoplanową postacią jest Marcin Gortat, który gra na co dzień w NBA, ale musimy zwrócić na innych graczy - powiedział Omri Casspi, skrzydłowy reprezentacji Izraela.
Stawka tego spotkania jest ogromna. Zwycięzca nie tylko zapewni sobie awans do fazy pucharowej mistrzostw Europy, ale niemal na pewno zajmie drugie miejsce w grupie. To oznacza, że w 1/8 finału zmierzy się z czwartą ekipą grupy B.
Początek meczu o godz. 17.30. Relacja na żywo w naszym serwisie.