Grecy przystępowali do meczu w roli faworyta i wywiązali się z niej w stu procentach. O ile jeszcze w pierwszej połowie meczu Belgowie mogli mieć nadzieję na niezły wynik, o tyle po przerwie team z Hellady podkręcił tempo gry, poprawił obronę i ostatecznie wygrał różnicą aż 21 punktów.
11 - właśnie takie miejsce przed dwoma laty na turnieju w Słowenii wywalczyli Grecy, co jak na ich ambicje jest pozycją daleką od wymarzonej. Właśnie ten fakt motywuje ich najbardziej podczas zmagań na tegorocznym EuroBaskecie.
Starcie z Belgami miało być tylko małym przetarciem przed najważniejszymi meczami. Podopieczni trenera Fotisa Katsirakisa rozpoczęli bardzo spokojnie, wykorzystując swoją siłę pod koszami, gdzie brylował Kostas Koufas (11 punktów i 8 zbiórek w pierwszej połowie).
Faworyci tego starcia decydujący cios zadali w trzeciej kwarcie. Napędzani przez dwójkę Nick Calathes - Vassilis Spanoulis w mgnieniu oka odskoczyli na 10 "oczek", a na decydującą część wychodzili przy prowadzeniu 57:42.
Ostatnia kwarta nie mogła już niczego zmienić. Grecy dołożyli jeszcze kolejnych 6 punktów do swojej przewagi i w pełni zasłużenie znaleźli się w ćwierćfinale turnieju.
Dominacja w strefie podkoszowej - to właśnie tym elementem team z Hellady zapewnił sobie wysokie zwycięstwo.
Sztab szkoleniowy muszą cieszyć dwa fakty. Pierwszy z nich to Giannis Antetokounmpo i jego postawa (double-double w statystykach). Druga to fakt, że nie był to zbyt męczący pojedynek dla Spanoulisa, który mógł trochę posiedzieć na ławce, a i na parkiecie grał bardzo oszczędnie. Te dwa elementy mogą mieć duże znaczenie w kolejnych meczach.
Grecja - Belgia 75:54 (16:15, 18:16, 23:11, 18:12)
Grecjia: Bourousis 14, Koufas 13, Printezis 10, Antetokounmpo 10 (10 zb), Sloukas 8, Spanoulis 7, Zisis 6, Calathes 4, Perperoglu 2, Kaimakoglu 1, Mantzaris 0, Papanikolau 0.
Belgia: Gillet 14, van Rossom 13, Lojeski 10, Tabu 6, Salumu 5, Hervelle 2, Tumba 2, Bosco 2, Mwema 0, Serron 0, Mukubu 0, de Zeeuw 0.