Jakub Karolak: Nie ma co szukać wymówek

Koszykarze PGE Turowa grając w mocno zawężonym składzie zakończyli udział w Turnieju o Puchar Mieczysława Łopatki z bilansem 1-1. Gra czarno-zielonych potrafiła momentami cieszyć oko. - Jest jednak dużo elementów do poprawy - przyznaje Jakub Karolak.

Aktualni wicemistrzowie Polski w niedzielę cieszyli się z wywalczenia trzeciego miejsca na Turnieju o Puchar Mieczysława Łopatki. Miejsce na podium zapewniło im zwycięstwo nad BK Decin, które nie przyszło czarno-zielonym łatwo.

- Każda wygrana jest miłym akcentem okresu przygotowawczego, ale nie zmienia to faktu, że musimy popracować nad swoimi mankamentami. Pozwoliliśmy rywalom na zbyt częste zbieranie piłek w ataku i myślę, że był to główny powód tego, że to spotkanie było aż tak zacięte - przyznaje Jakub Karolak.

Niski skrzydłowy PGE Turowa Zgorzelec miał na myśli przede wszystkim 15 piłek, które Czesi zebrali po swoich niecelnych akcjach w ataku w pierwszych dwudziestu minutach rywalizacji. Częściowym usprawiedliwieniem dla czarno-zielonych mogła być absencja doświadczonego Filipa Dylewicza, który z przyczyn osobistych musiał pozostać w przygranicznym mieście. Na niekorzyść drużyny trenera Piotra Ignatowicza działały również szybko popełniane przewinienia przez podstawowych centrów - Piotra Niedźwiedzkiego i Damontre Harrisa.

- To prawda, że brakowało nam Filipa. Nie było też Denisa Krestinina i trudno mówić w naszym przypadku o pełnym składzie. Jest nas dziesięciu do gry, ale mimo to, powinniśmy postawić rywalom twardsze warunki zarówno w pierwszym, jak i w drugim meczu. Nie ma co szukać wymówek - mówi 22-letni reprezentant PGE Turowa.

Sam Karolak mógł być zadowolony ze swojego występu przeciwko BK Decin. Mierzący 196 cm wzrostu zawodnik był bliski double-double. Zdobył łącznie 12 punktów, z czego osiem w samej trzeciej kwarcie, dodając do tego dorobku także 9 zbiórek. Dzień wcześniej mógł zostać bohaterem meczu z Khimik Youzhny, ale spudłował z dystansu, a Turów musiał uznać minimalną wyższość rywali.

- Szczerze mówiąc to już o tym zapomniałem. Był to dla mnie rzut jak każdy inny. Wcześniej nie wykorzystaliśmy też rzutów osobistych, a po moim chybieniu mieliśmy szansę z dobitki. Oczywiście szkoda, że nie trafiłem, ale mam nadzieję, że w trakcie sezonu piłka częściej będzie lądować w koszu - kontynuuje Karolak.

Celność zza linii 6,75 m nie była jednak atutem całego zespołu ze Zgorzelca. Wicemistrzowie Polski musieli w sobotę zadowolić się 27-procentową skutecznością zza łuku (6/22), a dzień później tylko 23-procentową (3/13).

- Dużo jest elementów, które musimy poprawić i jedną z nich jest właśnie skuteczność. Z dnia na dzień, z każdego treningu na trening wyglądamy jednak coraz lepiej. Cały czas się zgrywamy, gramy bardziej zespołowo, ale myślę, że całokształt może wyglądać jeszcze lepiej. Musimy mieć więcej asyst, lepiej dzielić się piłką i wszystko powinno być dobrze - mówi z umiarkowanym optymizmem gracz Turowa.

Do pierwszego meczu, którego stawką będą ligowe punkty pozostaje już coraz mniej czasu. W pierwszej kolejce TBL zgorzelczanie zmierzą się na wyjeździe z Polskim Cukrem Toruń.

- Zagramy jeszcze trzy sparingi, ale musimy też mocno popracować na treningach. Nie ma co na razie wydawać ostatecznej oceny. Do inauguracji zmagań ligowych pozostały niecałe dwa tygodnie i jeżeli dobrze przepracujemy ten okres to będziemy gotowi do walki - dodaje na zakończenie Jakub Karolak.

Komentarze (0)