W poprzednich rozgrywkach Mavericks zbudowali ciekawy zespół, który znów miał powalczyć o wyższe cele. Wszystko popsuła jednak kontuzja kolana Chandlera Parsonsa oraz rozpędzeni Houston Rockets, którzy do play-offów awansowali z drugiego miejsca i dotarli aż do finału konferencji. W pierwszej rundzie osłabionym rywalom pozwolili na ugranie raptem jednego spotkania. I w ten oto nieciekawy sposób zakończył się sezon 2014/15 w wykonaniu Dallas Mavericks.
JaVale na pocieszenie
Mark Cuban, właściciel klubu i Donnie Nelson, generalny menadżer mieli latem dokonać kolejnego kontrataku na rynek wolnych agentów i przejąć z niego jednego z najbardziej atletycznych środkowych w NBA. Było blisko. Mieli już ustną deklarację zawodnika, wystarczyło podpisać papiery. Jednak, jak to mawiają, tylko krowa zdania nie zmienia, więc i sam zainteresowany ostatecznie ze wszystkiego się wycofał.
Mowa oczywiście o DeAndre Jordanie i głośnej obławie na jego dom w Houston, w którym spędzał akurat wakacje. 27-letni center był tego lata wolnym agentem i mógł podpisać kontrakt z kim tylko miał ochotę. Jego agenci, nawiasem mówiąc już byli agenci, załatwili intratną ofertę z Dallas, na którą wstępnie przystał. W odpowiedzi zawodnika odwiedziła delegacja z Los Angeles z trenerem Dociem Riversem na czele, która nakłoniła go do zmiany zdania. W efekcie Jordan podpisał czteroletni kontrakt wart 87 mln dolarów z Clippers i na nowe rozgrywki wróci do Kalifornii. Drugą stronę oficjalnie oczywiście przeprosił, ale nieprzyjemny posmak będzie się jeszcze w Teksasie długo odbijał.
Mavs musieli się jakoś ratować, bo zespół już wcześniej opuściła przecież ich ostoja pod koszem Tyson Chandler. Rynek był już mocno przebrany, więc z braku laku podpisano umowy z JaValem McGee, który poprzedni sezon kończył w Filadelfii i Samuelem Dalembertem, a z Milwaukee w zamian za drugorundowy wybór w drafcie sprowadzono Zazę Paczulię. Pierwszego atletycznie można by nawet porównywać do Jordana, ale w lidze słynął dotąd głownie z lekkomyślności. Jedyna nadzieja w tym, że pod okiem Ricka Carlisle'a zdoła jeszcze wyjść na ludzi.
Liderzy odeszli
Najpoważniejszym ubytkiem w składzie była oczywiście strata Monty Ellisa, który przeniósł swoje talenty do Indianapolis, oraz wspomnianego już Chandlera. Ci dwaj zawodnicy w minionych rozgrywkach, biorąc pod uwagę całkowitą zdobycz, a nie średnią meczową, przewodzili zespołowi w niemal wszystkich rubrykach statystycznych. Tyson dawał oczywiście głównie zbiórki i bloki. Monta przodował w punktach, asystach oraz przechwytach. Bez nich klub Marka Cubana znów musi szukać nowej tożsamości.
Na posterunku wciąż trwa oczywiście Dirk Nowitzki, ale nawet on nie robi się młodszy. Na pewno ciekawym posunięciem było sprowadzenie Wesley'a Matthewsa, który w środowisku słynie przede wszystkim z dobrej defensywy i rzutu z dystansu. Problem z nim jest taki, że pod koniec poprzedniej kampanii doznał groźnej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa, a po urazie tego typu koszykarze bardzo często mają duże trudności z powrotem do optymalnej formy. A płacić mu przez cztery lata będzie trzeba.
Po operacji kolana do gry wraca Chandler Parsons, a do okazów zdrowia nie należy również inny nowy gracz o głośnym, choć ostatnio nieco zapomnianym nazwisku - Deron Williams. Na obóz przygotowawczy stawił się ponoć w dobrej formie. Schudł i jest szybszy, ale historia jego stawów skokowych mówi sama za siebie. W Dallas w wieku 31 lat spróbuje jeszcze raz wznieść swoją karierę na wyższy poziom, jednak mimo sympatii dla tego zawodnika nie można oprzeć się wrażeniu, że to jedna wielka niewiadoma.
Dużo dobrego musi się w Dallas wydarzyć, aby Mavericks w tej bardzo silnej, mocno obsadzonej Konferencji Zachodniej zdołali awansować do fazy play-off. To nadal drużyna Ricka Carlisle'a, jednego z najlepszych trenerów, jacy obecnie pracuję w lidze, dlatego nie można z góry skazywać ich na porażkę. Jednak, jak zauważył sam Nowitzki, to będzie dla nich bardzo trudny sezon.
Dołączyli (w nawiasie - poprzedni klub): Deron Williams (Nets), Wesley Matthews (Blazers), Zaza Pachulia (Bucks), JaVale McGee (Sixers), Samuel Dalembert (Knicks), Jeremy Evans (Jazz), John Jenkins (Hawks), Justin Anderson (draft), Maurice Ndour.
Odeszli:
Monta Ellis (Pacers), Tyson Chandler (Suns), Al-Farouq Aminu (Blazers), Richard Jefferson (Cavaliers), Rajon Rondo (Kings), Amar'e Stoudemire (Heat).[b]
Skład drużyny:
Nr | Imię i nazwisko | Pozycja | Wzrost [cm] | Waga [kg] | Wiek | Zarobki w sezonie 2015/16 |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Justin Anderson | SG | 198 | 103 | 21 | $1,449,000 |
3 | Charlie Villanueva | PF | 211 | 105 | 31 | $947,276 |
2 | Raymond Felton | PG | 185 | 93 | 31 | $3,950,313 |
5 | J.J. Barea | PG | 183 | 83 | 31 | $4,290,000 |
8 | Deron Williams | PG | 191 | 91 | 31 | $5,378,974 |
12 | John Jenkins | SG | 193 | 98 | 24 | $981,349 |
23 | Wesley Matthews | SG | 196 | 100 | 28 | $16,407,500 |
24 | Samuel Dalembert | C | 211 | 113 | 34 | $947,276 |
25 | Chandler Parsons | SF | 206 | 103 | 26 | $15,361,500 |
27 | Zaza Pachulia | C | 211 | 125 | 31 | $5,200,000 |
34 | Devin Harris | PG | 191 | 87 | 32 | $4,053,446 |
41 | Dirk Nowitzki | PF | 213 | 111 | 37 | $8,333,334 |
Jeremy Evans | PF | 206 | 91 | 27 | $1,100,602 | |
Maurice Ndour | F | 206 | 91 | 23 | $525,094 | |
Salah Mejri | C | 216 | 111 | 29 | $525,093 | |
7 | Dwight Powell | PF | 211 | 109 | 24 | $845,059* |
11 | JaVale McGee | C | 213 | 122 | 27 | $1,270,964* |
Jamil Wilsom | F | 201 | 104 | 24 | $525,094* | |
Brandon Ashley | F | 206 | 104 | 21 | $525,093* | |
Jarrid Famous | PF | 211 | 109 | 27 | $525,093* |
[/b]