Asseco w nowej wersji - kiedyś gwiazdy i mistrzostwa, teraz zdolna młodzież. Co z tego wyniknie?

- Wiem, że klub nie może pozwolić sobie na kupowanie gwiazd, więc zaczęto stawiać odważnie na młodzież. To mi bardzo odpowiada - mówi Tane Spasev, opiekun Asseco Gdynia.

WP SportoweFakty: Jest pan optymistą przed zbliżającym się sezonem?

Tane Spasev: Oczywiście, a dlaczego miałbym nie być?

Skład bardzo młody, który nie ma ogrania na ligowych parkietach, co powoduje, że szansa na powtórzenie poprzednich wyników jest bardzo mała.

- Ale my tutaj jesteśmy właśnie po to, aby ta młodzież nabrała ligowego ogrania i doświadczenia. Uważam, że wykonaliśmy sporo pracy w okresie przygotowawczym, która na pewno nie pójdzie na marne.

[b]

Szkolenie młodzieży wymaga czasu i cierpliwości. Ma pan w sobie tyle cierpliwości?[/b]

- Oczywiście. Jestem doskonale zorientowany w sytuacji, która panuje w klubie. Wiem, że klub nie może pozwolić sobie na kupowanie gwiazd, więc zaczęto stawiać odważnie na młodzież. To mi bardzo odpowiada. Na treningach staramy się zapraszać jak największą liczbę młodych zawodników, aby nieco przyspieszyć ich rozwój. Kontakt z ogranymi graczami powoduje, że szybciej się uczą. Na zajęciach od poniedziałku do środy mamy 14 koszykarzy, a później 12.

Czy fakt, że spędził pan już w klubie jeden sezon, ma jakieś znaczenie?

- Tak, to ma duże znaczenie, bo mogłem się dokładnie zorientować, jak klub jest zorganizowany i na jakie elementy kładzie największy nacisk. Poza tym warto pamiętać, że ja do Gdyni przyjechałem z rodziną i musiałem zobaczyć, jak wszyscy będziemy się tutaj czuli. Szybko jednak się zaaklimatyzowaliśmy, syn zaczął uczyć się języka polskiego i rozpocznie naukę w szkole.

Czyli decyzja o pozostaniu na kolejny rok była bardzo łatwa?

- To była jedna z najłatwiejszych decyzji w moim życiu.

Ale z tego co wiem to miał ciekawe oferty z innych klubów.

- To prawda. Jeden z rosyjskich klubów proponował mi pozycję asystenta pierwszego trenera. To był klub euroligowy. Mogłem zarobić zdecydowanie więcej, ale uznałem, że czas rozpocząć własną drogę. W Gdyni otrzymałem taką szansę i chcę z tego skorzystać.

[b]

Przejęcie zespołu po Davidzie Dedku było trudnym zadaniem?[/b]

- Widzę, że dziennikarze bardzo lubią zadawać to pytanie. Oczywiście, że nie było to trudne zadanie, ponieważ to naturalny proces. Trenerzy przychodzą i odchodzą. Zawsze po kimś przychodzisz i starasz się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Nie chcę skupiać się na tym, co było, bo to nie ma sensu. Koncentruję się przede wszystkim na swojej pracy.

Czy w Gdyni nie będzie miał pan trochę takiej sytuacji win-win? Bo jeśli działacze nie naciskają na uzyskanie wyniku, a liczy się przede wszystkim rozwój młodych zawodników, to dla pierwszego trenera to chyba wymarzona sprawa?

- Tylko zauważ, że szkolenie i rozwijanie młodzieży nie należy do rzeczy łatwych i prostych. Trzeba wiedzieć, jak to umiejętnie robić. W klubie znają receptę na sukces. Wszyscy ciągną wózek w jedną stronę - władze, trenerzy i zawodnicy. To bardzo ważne. Po zakończeniu sezonu okaże się, czy w naszej filozofii poczyniliśmy pewne kroki do przodu. Ocenimy, którzy zawodnicy zrobili postęp, a którzy nadal stoją w miejscu i może zastąpimy ich innymi graczami.

Bierze pan pod uwagę taki scenariusz, że ten projekt może się nie udać?

- Nie, bo jestem życiowym optymistą i wierzę, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Przez wiele lat zajmowałem się młodzieżą i doskonale wiem, jak należy to czynić. Jedynym moim zmartwieniem jest fakt, że poprzez brak doświadczenia, możemy przegrać pewne mecze. Ale prawda jest taka, że ci młodzi zawodnicy muszą teraz przegrać, aby później wygrywać seriami. Muszą się nauczyć wielu sytuacji meczowych, zobaczyć, jak to wygląda. Nigdy nie jest tak, że wchodzisz do gry i od razu umiesz wszystko. Reasumując, dla nas najważniejszy jest styl. Chcemy, aby zespół grać w sposób, który sobie wcześniej założymy. Wyniki mają drugorzędne znaczenie.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)