Gwiazdy ligi grają w Anwilu. "Ofertę Champa miał każdy, a David chce się wybić"

Trener Milicić zbudował bardzo ciekawy zespół Anwilu. Ciekawy na tyle, że niektórzy jeszcze przed startem ligi stawiają Rottweilery w gronie medalistów. Jak to się stało, że we Włocławku zagościli Champ Oguchi i David Jelinek, czyli gwiazdy zespołu?

Sztab trenerski Rottweilerów oraz cały klub Anwilu Włocławek wykonał wielką pracę w okresie letnim. Przy pomocy swoich współpracowników trener Igor Milicić stworzył obiecującą drużynę, której poszczególne elementy wydają się być bardzo dobrze dobrane. Są zawodnicy drugiego planu, ale też liderzy, na których ma opierać się ofensywa zespołu. Natomiast dwaj koszykarze ściągnięci kilkanaście tygodni temu do Włocławka to kandydaci na gwiazdy ligi. Mowa oczywiście o Chamberlainie Oguchim i Davidzie Jelinku.

Transfer tego pierwszego wzbudzał jeszcze ambiwalentne uczucia. W końcu 29-latek nie grał przez dwa ostatnie lata w związku z zawieszeniem i pojawiły się głosy, iż pozyskanie reprezentanta Nigerii niesie za sobą ryzyko. Dopiero gdy Oguchi, wraz ze swoją kadrą narodową, wygrał Afrobasket, a dodatkowo został najlepszym zawodnikiem turnieju, krytyka ucichła, a pojawił się zachwyt.

Inaczej było z Jelinkiem (wywiad z graczem już w piątek w naszym serwisie), który przed podpisaniem umowy z Anwilem grał tylko i wyłącznie w najsilniejszych ligach europejskich: hiszpańskiej, tureckiej i rosyjskiej. Tym samym, Czech z miejsca został uznany kandydatem do miana jednego z najlepszych graczy Tauron Basket Ligi.

Jak doszło do podpisania kontraktu z obydwoma zawodnika? Pytamy trenera Igora Milicicia, który postawił na obu koszykarzy.

- Dwie różne historie. Zacznijmy od Champa, którego ofertę miał na biurku każdy klub w Polsce. Nikt jednak nie podjął ryzyka, ale to nie mój problem. Ja od początku widziałem w nim to, co potrzebuję. I nie przeszkadzało mi to, że on nie grał dwa lata. Może ktoś powiedzieć, że ryzykowałem, ale po AfroBaskecie wszyscy docenili ten transfer. Nagle zrobił się szum i każdy zastanawiał się jak to możliwe. Tymczasem zupełnie niepotrzebnie. Dla mnie Champ od samego początku był graczem, który będzie pasował do zespołu - mówi szkoleniowiec Anwilu.

Oguchi trafił do Włocławka na początku sierpnia. Dwa tygodnie później, już po rozpoczęciu treningów przygotowawczych w Hali Mistrzów, klub ogłosił zakontraktowanie Jelinka. Negocjacje z graczem trwały ponad dwa tygodnie i bardzo pilnowano, by nazwisko zawodnika nie przedostało się do mediów.

- Reprezentant Czech szukał klubu, w którym mógłby mieć wiodącą rolę i jednocześnie klubu, który pomoże mu wrócić do czołówki Europy, pomoże mu się wybić. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest na rynku, uznaliśmy iż musimy zrobić wszystko, by go pozyskać. I obecnie liczę, że David wróci na szczyt, pomagając przy tym wrócić na właściwie tory Anwilowi. To byłoby najlepsze dla obu stron - tłumaczy opiekun Anwilu.

W światku koszykarskim przyjęło się, że Milicić lubi ryzyko. W końcu w zeszłym sezonie w AZSie Koszalin też pracował z koszykarzami, którzy "mieli nazwiska" i ogranie w całej Europie. Dość wymienić Qyntela Woodsa czy Szymona Szewczyka.

- Nigdy nie obawiałem się pracy z zawodnikami, którzy są doświadczeni. Dla mnie nie ma znaczenia, czy zawodnik jest doświadczony czy niedoświadczony, stary czy młody. Wierzę w siebie i wiem, że umiem dogadać się ze wszystkimi. Dla mnie kluczowe jest by koszykarz miał motywację, a właśnie takich mam we Włocławku. Bo przecież Anwil to nie tylko Oguchi czy Jelinek. Oni mieli wiele ofert, ale przecież wiele propozycji gry mieli także inni nasi zawodnicy, chociażby nasi rozgrywający - komentuje coach Anwilu, dodając - Chcę jednocześnie podkreślić, że sprowadzenie wszystkich zawodników do Włocławka, których mamy obecnie w składzie, to nie tylko moja zasługa. To także zasługa mojego sztabu, wszystkich pracowników klubu oraz właścicieli.

W meczach turnieju Kasztelan Basketball Cup, którymi tradycyjnie każdy nowy Anwil wita się z fanami przed kolejnym sezonem, Oguchi i Jelinek grali pierwsze skrzypce, a włocławianie wygrali dwukrotnie. We Włocławku liczą, że w sezonie będzie podobnie.

Źródło artykułu: