Dwa tygodnie temu David Jelinek w bardzo skuteczny sposób przywitał się z włocławskimi fanami podczas Kasztelan Basketball Cup. W sobotę natomiast czeski skrzydłowy pokazał się wszystkim fanom koszykówki w Polsce. Z dorobkiem 31 punktów był najskuteczniejszym graczem Anwilu Włocławek w zwycięskim starciu z Rosą Radom.
Zanim jednak Czech popisał się swoimi wielkimi umiejętnościami i zagrał tak, jak oczekuje się od zawodnika tej klasy, w pierwszej połowie trafił tylko trzy z ośmiu rzutów, a Anwil przegrywał 35:48. Na domiar złego, w połowie trzeciej kwarty włocławianie nadal grali nieskutecznie i Rosa wyszła na najwyższe tego wieczoru prowadzenie, 59:40. Biorąc te okoliczności pod uwagę, to niebywałe, jak mecz ułożył się w kolejnych 15 minutach...
- Gdzieś w Hali Mistrzów unosił się duch naszego zespołu. Cały czas czuliśmy, że możemy wyrwać ten mecz rywalom. Nie przestaliśmy wierzyć w zwycięstwo, a nasi fani... Oni po prostu byli fantastyczni. Nie zwątpiliśmy ani na chwilę w końcowy sukces, nawet wtedy gdy było minus 19. Staraliśmy się skupiać na każdej kolejnej akcji i nie patrzeć na wynik. To dało efekt - powiedział Jelinek tuż po zakończeniu spotkania.
W drugiej połowie czeski skrzydłowy rzucił 23 ze swoich 31 punktów, z czego dziewięć w dogrywce! W dodatkowej części spotkania Jelinek zaliczył wszystkie swoje trafienia zza linii 6,75 punkty, trafiając kolejno pierwszy, przedostatni i ostatni, decydujący rzut w dogrywce. Hala Mistrzów szalała i Czech również pokazał iskrę szaleństwa.
- No coś w tym rodzaju - nie krył radości czeski skrzydłowy, a jego odpowiedziom towarzyszył szeroki uśmiech. - Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się w końcu trafić z dystansu. Wcześniej pudłowałem wszystkie próby za trzy, a w dogrywce w końcu trafiałem. Chcę jednak podkreślić, że nie byłoby wygranej, gdyby nie wielka praca całego zespołu. Champ (Oguchi - przyp. M.F.) trafiał równie ważne rzuty, co ja, na całego walczył Fiedja (Dmitriew), a mądrze naszą grą kierowała dwójka rozgrywających - dodawał 25-letni zawodnik.
Na niespełna 24 sekundy przed końcem spotkania C.J. Harris doprowadził do remisu 89:89, ale piłkę miał Anwil. Trener Igor Milicić poprosił o czas, w którym dokładnie poinstruował swoich koszykarzy co mają grać.
- W ostatniej akcji miałem próbować penetracji po pick and rollu, ale trener zaznaczał, żeby nie robić tego na siłę, tylko patrzeć jak reaguje obrona Rosy. Kiedy więc zobaczyłem, że po zasłonie doszedł do mnie dużo wyższy, ale przez to wolniejszy obrońca zdecydowałem się na zwód, zrobił krok w bok i rzuciłem za trzy. Mam mówić jak bardzo jestem szczęśliwy? - pytał retorycznie zawodnik.
Anwil pokonał Rosę 92:89 i rozpoczął sezon w zupełnie innym nastroju, niż w poprzednim sezonie. Wydaje się, że zwycięstwo odniesione w takim stylu ta włocławianom bardzo dużo energii na nadchodzące spotkania.
- To zwycięstwo da nam bardzo, bardzo dużo pewności siebie. Wiadomo jak to jest w pierwszym meczu. Rodzi się presja, adrenalina się podnosi, przez to było w naszej grze dużo niepewności i również dlatego przegrywaliśmy na początku meczu. Na szczęście umieliśmy się podnieść z kryzysu i wyrwać ten mecz - zakończył Jelinek.