Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Anwilu, który nic nie robił sobie z kombinowanej, strefowej obrony przyjezdnych i po punktach świetnie dysponowanego w pierwszej kwarcie Andrzeja Pluty (11 zdobytych punktów w tej części meczu) prowadził już 19:6. Chwilę wcześniej podopieczni trenera Jeffa Nordgaarda zdobyli dopiero pierwsze punkty z gry, choć zegar wskazywał ponad siedem minut odkąd sędziowie zagwizdali po raz pierwszy.
- Nasz plan zakładał rzuty z dystansu, bo mamy w drużynie kilku dobrych strzelców. Niestety od samego początku pudłowaliśmy kompletnie wszystko. Oczywiście wynikało to z tego, że Anwil grał bardzo dobrze w defensywie i uniemożliwiał nam łatwe trafianie do kosza - stwierdził na konferencji prasowej szkoleniowiec AZS. Jego koszykarze nie potrafili poukładać gry w ataku, zaś w defensywie nie byli w stanie znaleźć recepty na wszechstronnie grającego Stipe Modricia. Chorwat co prawda sporadycznie zdobywał punkty, ale skupiony na obronie, zebrał aż dziewięć piłek w całym spotkaniu oraz ośmiokrotnie asystował kolegom z zespołu! Do swojego dorobku dodał również dwa bloki.
Sygnał do obrabiania strat w drugiej części spotkania dał gościom 38-letni Ime Oduok. Nigeryjczyk zdominował strefę podkoszową, rzucając dwanaście punktów i wymuszając faule wysokich Anwilu. Niestety dla przyjezdnych, poprawa skuteczności w ataku nie oznaczała szczelnej defensywy. Trzema celnymi trójkami oraz kilkoma udanymi zagraniami spod kosza wprowadził się do gry Serb Marko Brkić, zdobywając w drugiej kwarcie aż 15 z 17 swoich punktów.
Zmiana stron nie przyniosła większych zmian w przebiegu meczu. Piętnastopunktowa przewaga gospodarzy w trzeciej kwarcie zwiększała się akcja za akcją. Na pojedyncze zagrania Javiera Mojici oraz Dante Swansona włocławianie odpowiadali trafieniami Paula Millera oraz Łukasza Koszarka. Po raz kolejny dał o sobie znać Modrić. Skrzydłowy Anwilu tak skutecznie wyłączył z gry jednego z liderów AZS, George’a Reese’a, że ten umyślnie popchnął Chorwata, za co otrzymał przewinienie dyskwalifikujące. - Różni ludzie różnie reagują. Nie wiem dlaczego on popchnął Stipe. Każdy powinien pamiętać, że to tylko gra. Ja co prawda również wpadłem w tłum, lecz starałem się rozdzielić wszystkich - skomentował zagranie Amerykanina, Omar Barlett. Jamajczyk zadebiutował przed publicznością w Hali Mistrzów, pokazując, obok nowej fryzury, solidną defensywę w postaci sześciu zbiórek. Inny debiutant, Tommy Adams okazał się jeszcze skuteczniejszy - rzucił 13 oczek.
Przewaga włocławian była na tyle wysoka, że już na początku czwartej kwarcie trener Griszczuk zdecydował się wpuścić na boisko młodych Kamila Michalskiego oraz Michała Gabińskiego. Okazję by pokazać swoje umiejętności w szczególności wykorzystał ten drugi, zdobywając aż 14 punktów w ciągu siedmiu minut na parkiecie i nie myląc się przy żadnym z sześciu oddanych rzutów. To właśnie on celną trójką ustalił wynik spotkania na 114:81. - Chciałbym bardzo podziękować trenerowi Griszczukowi za zaufanie, którym mnie obdarzył. Mam nadzieję, że to będzie swoista moja inwestycja w siebie, w rozwój. Dlatego jutro na treningu wracam do ciężkiej pracy by dalej czynić postępy i żeby takich chwil było jak najwięcej - stwierdził sprawca największej niespodzianki. Swojego podopiecznego nie mógł nachwalić się również trener Griszczuk. - Bardzo cieszy mnie Michał. Zaprezentował się znakomicie i już teraz mogę powiedzieć, że jeśli tylko będzie grał tak dalej, będzie dostawał swoje minuty, a inni, którzy nie pokazują charakteru, będą siedzieć na ławce - wyjawił Białorusin.
Włocławianie wygrali to spotkanie głównie dzięki niesamowitej skuteczności. 73 procent za dwa oraz 44 procent za trzy mówią samo za siebie. Dodatkowo, gospodarze zaprezentowali bardzo zespołową koszykówkę, notując aż 27 asyst. O stopniu zespołowości niech świadczy fakt, iż po raz pierwszy od dłuższego czasu, najlepszym asystującym w ekipie Anwilu nie był Koszarek. Polski playmaker otwierał drogę partnerom siedmiokrotnie, o jeden mniej niż Modrić. - Dzisiejszy mecz był naprawdę dobry w naszym wykonaniu. Bardzo zależało nam na zwycięstwie. Trzy miesiące temu, pierwsze moje spotkanie na ławce Anwilu wypadło właśnie w Koszalinie. Pamiętam, że je przegraliśmy. Poświęciłem więc bardzo dużo czasu na poprawieniu obrony, bo tym w dzisiejszej koszykówce wygrywa się mecze - zakończył Griszczuk. Warto zwrócić uwagę, iż w jego zespole aż siedmiu graczy zakończyło mecz z dorobkiem minimum 10 oczek.
Anwil Włocławek - AZS Koszalin 114:81 (23:7, 27:28, 26:22, 38:22)
Anwil: Brkić 17 (3x3), Pluta 17 (1x3), Koszarek 15 (2x3, 7 as., 3 prz.), Gabiński 14 (1x3), Miller 14 (7 zb., 1 bl.), Adams 13 (2x3), Wołoszyn 10 (1x3, 1 bl.), Modrić 7 (1x3, 9 zb., 8 as., 2 bl.), Barlett 5 (6 zb.), Michalski 2 (4 as.)
AZS: Mojica 19 (3x3), Swanson 15 (5 as., 4 zb., 1 bl.), Oduok 12 (4 zb.), Bogdan 6 (2x3), Milicić 6 (7 zb., 4 as.), Łuszczewski 5 (1x3), Reese 5 (6 zb.), Metelski 2, Nordgaard 2, Diduszko 1, Urbański 1