Przegrana dogrywka na inaugurację. "Iagupova trafiła niewiarygodny rzut"

Pomimo niekompletnego składu celem Wisły Can Pack Kraków na inaugurację Euroligi koszykarek było zwycięstwo. Niestety mistrzynie Polski musiały uznać wyższość rywalek z Belgii. Dobre spotkanie rozegrała zawodniczka gości, Alina Iagupova.

Pomimo braku Agnieszka Szott-Hejmej i Devereaux Peters to Wisła Can Pack Kraków była faworytem starcia z belgijskim Mithra Castors Braine w meczu 1. kolejki Euroligi kobiet. Niestety po dramatycznym boju to przyjezdne wywiozły spod Wawelu bezcenną wygraną.

Pierwsza połowa nie zapowiadała późniejszych problemów mistrzyń Polski. Doskonała gra Laura Nicholls Gonzalez i wsparcie Justyny Żurowskiej - Cegielskiej sprawiły, że krakowianki miały aż 11 punktów przewagi. Wszystko zmieniło się po przerwie, a dokładnie w trzeciej kwarcie.

- W trzeciej kwarcie zaczęliśmy bardzo źle grać w ataku. Przez pierwsze sześć minut nie graliśmy w ogóle pod kosz, co było naszą siłą w tym meczu. Dodatkowo po stronie rywalek coraz lepiej spisywała się Alina Iagupova - komentuje Jose Ignacio Hernandez , szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

Krakowianki od porażki rozpoczęły zmagania w Eurolidze
Krakowianki od porażki rozpoczęły zmagania w Eurolidze

Dodatkowym problemem była z pewnością bardzo mała rotacja. Dwie zawodniczki spędziły na parkiecie ponad 40 minut, a Nicholls Gonzalez w ogóle nie zeszła z parkietu. - Rozpoczęliśmy mecz od bardzo dobrej i intensywnej gry w obronie. Z każdą kolejną minutą meczu było widać, że zawodniczki odczuwają to i stają się coraz bardziej zmęczone - dodaje Hiszpan.

Mała rotacja nie pozostawała bez znaczenia, a mistrzynie Polski do meczu przystąpiły z zaledwie dziewięcioma zawodniczkami w składzie. - Tak, to prawda. Mieliśmy dziewięcioosobowy skład, a w nim tylko siedem profesjonalnych zawodniczek. To był bardzo wyczerpujący fizycznie dla nas mecz - ocenia Hernandez.

Przy tak silnej grupie porażka z belgijskim kopciuszkiem mocno komplikuje sprawę ewentualnego awansu do fazy play off Euroligi. W krakowskim obozie da wyczuć się rozczarowanie. - To był niesamowicie ważny dla nas mecz. Wielka szkoda, że nie udało się dowieźć wygranej do końca szczególnie, że wykonaliśmy kawał świetnej roboty - komentuje.

Wszystko mogło się zakończyć inaczej, gdyby w ostatniej akcji czwartej kwarty krakowianki wybroniły akcję rywalek przy stanie 65:62 na korzyść Białej Gwiazdy. Wtedy to Belgijki doskonale rozegrały aut wyprowadzając swoją liderkę Alinę Iagupovą na otwartą pozycję za linią 6,75, do której spóźniła się Żurowska-Cegielska.

- Mieliśmy zmieniać wszystkie zasłony i Justyna zrobiła to, ale Iagupova trafiła naprawdę niewiarygodny rzut. To była raczej bardzo dobra akcja w ataku, niż zła w defensywie. Być może jednak zamiana była trochę spóźniona - kończy Hernandez.

W swoim kolejnym euroligowym meczu Wisła Can Pack zmierzy się na wyjeździe z SPAR Citylift Girona. Wcześniej, bo w niedzielę, czeka ją jeszcze ligowa potyczka w Polkowicach z tamtejszym MKS-em.

Komentarze (0)