Zasady w NBA potrafią być bezlitosne

Istnieje mnóstwo reguł, których w NBA nie można w żaden sposób przeskoczyć. Są jednak też takie, które powinny być rozpatrywane indywidualnie, a będzie nią na pewno sprawa Juliusa Randle z Los Angeles Lakers.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon 2014/2015 miał być dla "Jeziorowców" odbiciem od dna, które osiągnęli rok wcześniej. Rozgrywki zakończone bilansem 27-55 to była dla najbardziej utytułowanej drużyny w historii tej ligi katastrofa.

Wybranie Juliusa Randle miało być dla Los Angeles Lakers punktem zwrotnym. Trenerzy, eksperci, jak i sami zawodnicy podkreślali, że drużynie trafił się duży talent, który będzie w stanie niejednokrotnie odmieniać losy spotkania. - Znakomita etyka pracy, świetna umiejętność liderowania i ogromne możliwości po każdej stronie parkietu - mówił po drafcie Byron Scott, pierwszy szkoleniowiec zespołu.

28 października wszystkie plany odwróciły się jednak o 180 stopni. W czwartej kwarcie inauguracyjnego spotkania przeciwko Houston Rockets, Randle doznał złamania nogi. Pęknięcie było słychać dość wyraźnie, ponieważ gracze przebywający wtedy na parkiecie potwierdzają, że dostali w tamtym momencie gęsiej skórki.

Kontuzja kończąca sezon, a Randle w barwach Lakers zdążył zagrać dokładnie 14 minut. Do treningów wrócił dopiero pod koniec zeszłego sezonu, a pierwszy pełny mecz zdołał rozegrać podczas tegorocznego "preseason".

Warto zaznaczyć, że Julius prezentuje się w kontrolnych meczach swojego zespołu naprawdę przyzwoicie. Notuje w nich średnio 12,6 punktów, 6 zbiórek oraz 3 asysty. Doskonale widać, że jest zawodnikiem przygotowanym do rywalizowania w lidze NBA i będzie dla "Jeziorowców" bardzo ważnym punktem składu.

Wszystkie nadzieje oraz oczekiwania wobec Randle'a przełożyły się zatem na sezon 2015/2016, który tak naprawdę może być pierwszym pełnym rozegranym przez gracza wybranego w drafcie 2014. Jak się jednak okazuje, zasady NBA są na tyle restrykcyjne, że nie będzie on brany pod uwagę przy wyborze najlepszego pierwszoroczniaka.

Wspomniane 14 minut spędzone na parkiecie przesądziło o tym, że zeszłoroczne rozgrywki zaliczone były zawodnikowi jako rozegrany sezon. Nie dokończył on nawet jednego spotkania, po czym nie wystąpił w żadnym innym meczu, ale traktowany już będzie jako tzw. "sophomore", czyli gracz rozpoczynający swój drugi sezon w NBA.

Jeżeli tak wygląda sytuacja, Randle powinien być murowanym faworytem do zgarnięcia nagrody MIP, czyli dla zawodnika, który poczynił największy postęp w porównaniu z poprzednim sezonem.

W czwartek zespół podjął opcję zawodnika w kontrakcie Juliusa, która sprawia, że będzie on graczem Lakers przynajmniej do sezonu 2016/2017 włącznie.

Komentarze (0)