- Nie ma co się oszukiwać, nie było to piękne spotkanie. Był to mecz ciężkiej walki dla obu zespołów. Cieszę się, że wyszliśmy z tego pojedynku zwycięsko. Takie wygrane na pewno motywują na przyszłość - mówi David Dedek, szkoleniowiec AZS-u Koszalin, który ostatnie dwa sezony spędził w Asseco Gdynia.
Tam dwukrotnie wprowadził drużynę do play-offów, ogrywając przy okazję zdolną młodzież. Postanowił poszukać nowego miejsca pracy. Wybrał propozycję z Koszalina. Tutaj filozofia ma być podobna - play-offy plus oszlifowanie perspektywicznych zawodników, których ściągnięto do zespołu.
Mowa tutaj o Igorze Wadowskim, Mikołaju Witlińskim i Marcinie Dymale. Cała trójka robi stopniowy progres w swojej grze. Ten ostatni zapewnił nawet w dogrywce zwycięstwo Akademikom. Przeprowadził on decydującą akcję, która wyprowadziła gospodarzy na jednopunktowe prowadzenie. Ciekawostką jest fakt, że przez ostatnie 148 sekund drużyny nie potrafiły zdobyć punktów, mimo że miały na to kilka dogodnych szans.
- Nie chcę wyróżniać żadnego z zawodników, ponieważ koszykówka to gra zespołowa. AZS to nie jest David Dedek czy Artur Mielczarek. W tym sezonie AZS-u ma być zespół, nawet gdy gra liderów się nie układa - komentuje David Dedek.
W dalszym ciągu słoweński szkoleniowiec ma spore problemy ze składem. W meczu z Treflem nie zagrał Chaisson Allen (kontuzja) i Ty Walker (problemy z licencją).
- Od początku przygotowań mamy problemy. Chyba już się do nich przyzwyczailiśmy i staramy się nie myśleć o tym. I tak to nic nam nie da. Cieszę się, że w tym meczu pokazaliśmy dużo serca i charakteru - ocenia zawodnik.