Nenad Misanović nie miał za dużo czasu na wkomponowanie się do drużyny Trefla Sopot. Serbski olbrzym, którzy mierz 217 cm, do Trójmiasta przyjechał pod koniec poprzedniego tygodnia. Dla niego był to pierwszy kontakt z koszykówką po... roku przerwy.
Mimo wszystko podkoszowy pokazał się z niezłej strony w debiucie. Zoran Martić obdarzył go sporym zaufaniem, bo dał mu pograć przez 23 minuty. Dotychczasowy podstawowy środkowy - Marcin Stefański na parkiecie spędził siedem minut mniej.
W tym czasie Misanović uzyskał 12 punktów (6/8 za dwa, 0/3 za jeden) i pięć zbiórek. Jedynym mankamentem był fakt, że popełnił pięć przewinień i musiał przedwcześnie opuścić boisko.
Jakie mogą być atuty Misanovicia?
Wydaje się, że Serb może być przydatnym uzupełnieniem rotacji podkoszowej, która do tej pory była bardzo wąska po stracie Atera Majoka. Sudańczyk do gry ma wrócić za około dwa-trzy tygodnie. Od ponad dziesięciu dni trenuje już indywidualnie, ale wciąż lekarze nie dali mu zgody na zajęcia z drużyną.
Zawodnik ma długie ręce, które pozwalają mu dość dobrze bronić "pomalowanego", a poza tym potrafi efektownie włożyć piłkę do kosza. Nie boi się gry tyłem do kosza. Co ciekawe koledzy, mimo słabej znajomości, chętnie go szukali i obsługiwali podaniami.
Warto pamiętać o tym, że gracz ma podpisany kontrakt do końca listopada. Do tego czasu musi przekonać działaczy, jak i sztab szkoleniowy do swoich umiejętności.