Początek niedzielnego meczu Polskiego Cukru Toruń z Asseco Gdynia należał do gospodarzy. Torunianie wygrali pierwszą kwartę 23:14 i pewnie zmierzali po czwarte z rzędu zwycięstwo. Później jednak inicjatywę przejęli gdynianie i ostatecznie wygrali czterema punktami.
Porażka z Asseco jest dla torunian bardzo rozczarowująca, bo kilka dni wcześniej rozgromili oni we własnej hali Energę Czarnych Słupsk. - Zespołowi z Gdyni należą się wielkie gratulacje, bo z wyjątkiem pierwszej kwarty wykazali się dużo większą agresywnością. Wtedy zbudowaliśmy sobie przewagę, którą jednak szybko roztrwoniliśmy. Zespół wygląda tak, jak jego ostatni mecz. Za bardzo chyba myśleliśmy o wygranym meczu ze Słupskiem. Aktualnie naszą wartość wyznacza przegrany pojedynek z Asseco - powiedział po spotkaniu Jacek Winnicki, trener Polskiego Cukru.
- Naszą jedyną drogą do sukcesu jest agresywna i zespołowa gra w obronie. Tak możemy wygrywać mecze. Tego nam zabrakło w dwóch kwartach i straciliśmy 52 punkty rzucając o 20 mniej. Musimy wychodzić na boisko z zaangażowaniem, musimy walczyć o każdą piłkę - dodał.
Katami Polskiego Cukru byli Filip Matczak i Anthony Hickey, którzy bez większych problemów przełamywali formację obronną toruńskiego zespołu. - Już po meczu z Energą Czarnymi uczulałem zawodników jak ważny czeka na nas mecz z Asseco. Zatrzymaliśmy się w obronie i daliśmy się ograć w pierwszej połowie Matczakowi, a w drugiej Hickeyowi, który nas indywidualnie mocno zmaltretował. Będę to powtarzać, ale zabrakło nam agresywnej obrony. Coś, co było w meczu ze Słupskiem, a zabrakło z Gdynią. Mieliśmy plan gry w obronie, ale to nie jest najważniejsze. Kluczowe było to, że zabrakło nam agresji - zaznaczył Winnicki.