Stephen Curry był największą gwiazdą poprzedniego sezonu. W nowe rozgrywki lider Golden State Warriors wszedł z niesamowitym przytupem, zdobywając 40 punktów w meczu przeciwko New Orleans Pelicans. A 24 oczka zdobył w premierowej kwarcie, trafiając w swoim stylu trójkę za trójkę. Curry miał również siedem asyst i sześć zbiórek, a Warriors pewnie pokonali Pelikany 111:95.
- Ten dzień jest niesamowity - mówił Curry, który w zeszłym sezonie zdobył mistrzostwo oraz został wybrany MVP rozgrywek. - Nie osiągnęlibyśmy tego bez pomocy wszystkich ludzi wokół - dodał. Co ciekawe, tylko legendarny Kareem Abdul-Jabbar zdobył więcej punktów (41 pkt) w meczu otwierającym nowy sezon, jako MVP poprzednich rozgrywek.
Przed meczem koszykarze z Oakland odebrali mistrzowskie pierścienie i odtańczyli taniec radości, który nie zdekoncentrował ich w rywalizacji na parkiecie. GSW dominowali w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła, a na dodatek w ekipie goście fatalnie spisał się Anthony Davis. Lider Pelicans zanotował tragiczne 4/20 z gry i popełnił aż pięć strat. Mimo tego z 18 punktami okazał się najlepszym strzelcem zespołu.
Kapitalne zawody w United Center obserwował Barack Obama, który wraz z 22-tysięczną publicznością podziwiał pojedynek Bulls i Cavaliers, zakończony nieznacznym zwycięstwem gospodarzy. Bohaterem końcówki okazał się Pau Gasol, który zablokował rzut LeBrona Jamesa.
- Tak właśnie powinniśmy wygrywać każdy mecz. Trzeba w to zawsze wierzyć, zwłaszcza, że jesteśmy w dobrej formie i dysponujemy szeroką rotacją - przyznał Derrick Rose, lider Bulls.
Tym samym Fred Hoiberg odniósł pierwsze, historyczne zwycięstwo jako trener Byków. Zespół z Illinois zawdzięcza wygraną defensywie - goście ledwo przekroczyli granicę 40 proc. skuteczności z gry. Ich lider James zdobył co prawda 25 punktów, miał 10 zbiórek i pięć asyst, lecz chybił 10 z 22 rzutów z gry.
W ekipie Bulls najlepiej punktował Nikola Mirotić, zdobywca 19 punktów. Oczko mniej miał grający w masce Derrick Rose, z kolei Jimmy Butler dołożył 17 pkt. Wspomniany Gasol miał tylko dwa oczka (1/7 z gry), ale aż sześć bloków, w tym najważniejszy w ostatnich sekundach.
Dość niespodziewanie Atlanta Hawks przegrała u siebie z Detroit Pistons 94:106. Jastrzębie w poprzednim sezonie byli najlepszym zespołem w Konferencji Wschodniej, choć w play off znów niczego wielkiego nie osiągnęli. Kentavious Caldwell-Pope z 21 punktami był liderem Tłoków, które w pewnym momencie prowadziły nawet różnicą 19 punktów.
- Oni po prostu byli lepsi od nas tego dnia. Musimy o tym zapomnieć i wziąć się od jutra do pracy - przyznał Mike Budenholzer, trener Hawks. Gospodarze zostali zdominowani w walce na zbiórkach, poza tym mieli ogromne problemy w ofensywie - z takimi problemami nie mogli pokonać dobrze dysponowanych koszykarzy ze stanu Michigan.
Andre Drummond zebrał z tablic aż 19 piłek, dokładając do tego 18 punktów. Tyle samo oczek wywalczył sprowadzony z Phoenix Suns Marcus Morris, który również skompletował double-double, notując 10 zbiórek. Wśród pokonanych najlepiej spisał się Dennis Schröder, autor 20 punktów.
Wyniki:
Atlanta Hawks - Detroit Pistons 94:106 (25:25, 18:23, 23:34, 28:24)
(Schroder 20, Millsap 19, Teague 18 - Caldwell-Pope 21, Morris 18, Drummond 18)
Chicago Bulls - Cleveland Cavaliers 97:95 (26:17, 20:23, 25:28, 26:27)
(Mirotić 19, Rose 18, Butler 17 - James 25, Williams 19, Love 18)
Golden State Warriors - New Orleans Pelicans 111:95 (39:35, 20:14, 35:26, 17:20)
(Curry 40, Ezeli 13, Bogut 12 - Davis 18, Smith 17, Gordon 14)