- Gram po prostu źle. Powinienem użyć innego słowa... Gram po prostu fatalnie i szczerze mówiąc nie mogę być zły na nikogo innego, tylko na siebie - powiedział Marcin Gortat po środowym zwycięstwie Washington Wizards nad San Antonio Spurs (102:99), o którym w ostatniej sekundzie przesądził rzutem za trzy Bradley Beal.
Gortat zalicza średnio tylko 9,3 punktu, 7,3 zbiórek i 1,0 blok po czterech pierwszych meczach. Trafia solidne 45% rzutów z gry. Wychodzi w pierwszej piątce i jego pozycja jest niezagrożona, ale nie dzieli już czasu gry z Nene - Brazylijczyk jest teraz jego zmiennikiem. Gortat nie traci jednak minut na rzecz Nene - gra po 29,0 na mecz, czyli tylko o 0,9 min. mniej niż w sezonie 2014/15.
Mecz ze Spurs Gortat rozpoczął od kłopotów z faulami w pierwszej kwarcie, za to w końcówce popisał się dwoma dynamicznymi wsadami, nie wyglądając jak ktoś kto podczas EuroBasketu miał kłopoty z kolanem. Mimo wszystko Gortat liczył przed sezonem na więcej.
- Miałem dobry okres przedsezonowy. Jestem w formie fizycznej, ale rzuty po prostu nie wpadają. Zupełnie mi nie idzie. Nie mam na to wytłumaczenia. Gdybym wiedział co się dzieje, to bym Wam powiedział - zwracał się do dziennikarzy z Waszyngtonu.
Wizards zmienili sposób i system gry. Kontynuują to co tak dobrze wychodziło im w ostatnich playoffach - grają niższym ustawieniem, grają szybciej i rzucają więcej za trzy. Przypominają to jak grali kiedyś Phoenix Suns ze Stevem Nashem i Gortatem w składzie. W środowym meczu Wizards rzucili 24 punkty w kontrataku.
Ten styl gry oparty o szybkość rozgrywającego Johna Walla teoretycznie powinien sprzyjać Gortatowi, który potrafi znakomicie biegać od obręczy do obręczy i kocha szybką grę. Ma też teraz więcej miejsca w polu trzech sekund, by rolować do kosza. Fizycznie wygląda też trochę lepiej niż podczas mistrzostw Europy. Gortat liczy na to, że karta wkrótce się odwróci.
- Muszę grać we właściwy sposób. Mam nadzieję, że nasz sztab trenerski widzi to co robię. Wiem, że oglądają taśmy wideo i rozmawiamy o tym. Muszę czekać na moje okazje. Ale szczerze mówiąc, doceniam, że podają mi teraz piłkę. Jestem po prostu w czarnej dziurze i muszę się z niej wydostać.
Wizards trenowali w czwartek w Waszyngtonie - w piątek zmierzą się w Bostonie z Celtics (1-3).
Podobnie do Gortata może czuć się wielu koszykarzy NBA. Dużo gwiazd ligi rozpoczęło sezon na fatalnej skuteczności - James Harden trafia 29,4 proc. swoich rzutów, Kobe Bryant (32,3 proc. z gry) częściej rzuca "airballe" niż trafia za trzy, LeBron James trafił dopiero dwie trójki w pięciu meczach, a Derrick Rose trafia 33,9 proc. z gry.
To typowe, że na starcie sezonu wielu zawodników szuka formy. Efektywność ofensywna całej ligi zwykle jest najgorsza właśnie na początku rozgrywek i z każdym tygodniem się podnosi - aż do drugiej połowy grudnia. Gortat nie gra wcale gorzej od wielu, wielu graczy NBA. Ma jeszcze sporo czasu na to, by poprawić formę.