Kamil Łączyński: Kluczem jest obrona tranzycji

- Kluczem do pokonania Asseco Gdynia jest obrona tranzycji. Asseco bardzo szybko przenosi piłkę z obrony do ataku i potrafi zagrać skutecznie także po straconym koszu - mówi Kamil Łączyński przed starciem z ekipą Tane Spaseva.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Czy Anwil Włocławek zatrzyma rozpędzone Asseco Gdynia? To pytanie zadają sobie wszyscy kibice Rottweilerów przed poniedziałkowym meczem w Hali Mistrzów. Obie drużyny bardzo dobrze rozpoczęły sezon 2015/2016, choć jednak zdecydowanie bardziej skuteczniejsi (ale przede wszystkim ze względu na fakt rozegrania większej liczby meczów) są goście, którzy mają bilans 5-1.

- Kluczem do pokonania Asseco Gdynia jest obrona tranzycji. Asseco bardzo szybko przenosi piłkę z obrony do ataku i potrafi zagrać skutecznie także po straconym koszu - mówi Kamil Łączyński przed starciem z ekipą Tane Spaseva.

- Wiadomo jak to jest. Oni bardzo płynnie przechodzą do gry na atakowanej połowie i szybko organizują się w akcje dwójkowe, a następnie wykorzystują błędy przeciwnika w ustawieniu, by posłać piłkę tam, gdzie akurat brakuje obrońcy. I wówczas jest łatwy rzut z otwartej pozycji albo penetracja pod kosz, albo podanie pod kosz. Bardzo istotne jest zatem, aby - po rzucie celnym lub niecelnym - szybko złapać swojego rywala i mocno go bronić, a także by zacieśniać pole trzech sekund - dodaje Łączyński.

Statystyki nie pozostawiają złudzeń: gdynianie aż 1/4 swoich punktów zdobywają albo po szybkim ataku, albo po szybkim przejściu z defensywy do ofensywy, co kończy się akcją pick and roll albo zagraniem pod kosz. Do tego bardzo dobrze zbierają - aż 42,5 piłki na mecz, co jest trzecim wynikiem w lidze.

- Nie wiem czy są najlepsi, ale na pewno jedni z najlepszych w lidze w tym elemencie. Ogółem, grając dobrze tranzycję drużyna notuje dużą liczbę zbiórek, także asyst i łatwo znajduje miejsce pod koszem - tłumaczy Łączyński.

Rozgrywający Anwilu bardzo dobre mecze przeplata słabszymi i ostatnio - w Dąbrowie Górniczej - wypadł naprawdę mizernie w ofensywie. Popełniał straty, pudłował rzuty i grał chaotycznie. Jak sam przyznaje, zdaje sobie sprawę z tego, że drużyna potrzebuje jego lepszej postawy.

- O Davida Jelinka i jego formę możemy być spokojni, ale ważne jest by podłączyły się inne osoby. Wcześniej był z nami jeszcze Champ Oguchi, ale on cały czas leczy kontuzje i nie zagra w poniedziałek. Mamy zatem swoje kłopoty, ale postaramy się, w tym także ja, by nie były one widoczne w poniedziałek wieczorem - kończy playmaker włocławian.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×