Cameron Tatum: Nie postawiliśmy kropki nad "i"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- W pewnym momencie spotkania przejęliśmy kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, ale ostatecznie nie postawiliśmy kropki nad "i" - powiedział po porażce z King Wilkami Morskimi Cameron Tatum, skrzydłowy PGE Turowa.

- To jest po prostu niewiarygodne! Mam na myśli to, jak ten mecz się dla nas układał. Od samego początku nie mieliśmy energii i graliśmy bardzo powoli, ale jednak krok po kroku dochodziliśmy rywali, by w czwartej kwarcie przejąć kontrolę. Niestety, nie zamknęliśmy meczu w odpowiedni sposób - powiedział Piotr Ignatowicz, trener PGE Turowa po porażce swojego zespołu z King Wilkami Morskimi Szczecin.

Prowadzenie w niedzielnym spotkaniu w Zgorzelcu przechodziło z rąk do rąk wielokrotnie. Od początku spotkania to goście byli optycznie ekipą, która narzucała swój styl gry i tym samym w trzeciej kwarcie przyjezdni prowadzili różnicą nawet 11 oczek. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty gospodarze odrobili jednak wszystkie straty i wypracowali własną przewagę, która na dwie minuty przed końcem sięgnęła dziewięciu punktów (77:68). Wówczas stało się jednak coś, za co miliony ludzi na całym świecie kochają koszykówkę.

Szczecinianie w ciągu 150 sekund rzucili aż... 18 punktów, trafili czterokrotnie za trzy i pokonali PGE Turów Zgorzelec 86:84, zgarniając tym samym piąte zwycięstwo w sezonie. Wicemistrzom Polski pozostał gorzki smak siódmej porażki...

- To nie był łatwy mecz. Od początku nie układał się po naszej myśli. Przegrywaliśmy przez długi czas, ale mimo to byliśmy w stanie w pewnym momencie przejąć inicjatywę i wyjść na prowadzenie. Tuż przed zakończeniem meczu wygrywaliśmy i byliśmy blisko - powiedział Cameron Tatum.

Amerykanin, który jakiś czas temu został odsunięty od pierwszego zespołu, tym razem grał jak z nut. Trafiał za dwa (3/4), zza łuku (2/6) i z linii (3/3), a także pomagał wysokim w walce na tablicach (cztery zbiórki).

To również on krył Franka Gainesa w kluczowej akcji spotkania. Pierwotnie bowiem to nie Paweł Leończyk miał oddać decydujący rzut, ale właśnie Gaines. Tatum odciął jednego od podania swojego rodaka, więc Leończyk musiał dokonać szybkiej decyzji. I trafił, a dobra defensywa skrzydłowego PGE Turowa zostanie zapomniana...

- Ostatecznie nie postawiliśmy kropki nad "i". Zabrakło tylko dobrego zamknięcia tego meczu. Nie możemy jednak teraz pozwolić, aby ta porażka nas załamała. Musimy pracować mocno, aby stawać się coraz lepszym zespołem - zakończył autor 15 punktów.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)