Miał być Hodge, a jest Brown. "To dodatek do naszego składu"

Działaczom King Wilków Morskich Szczecin w ostatnich dniach udało się sfinalizować transfer Brandona Browna, który ma wzmocnić konkurencję na pozycjach obwodowych. Jego dojście nie oznacza, że ktoś opuści drużynę.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Długo trwały poszukiwania nowego zawodnika na pozycje 1/2. Początkowo dużo mówiło się o tym, że Walter Hodge zawita do Szczecina, by podnieść z ligowego marazmu ekipę King Wilków. Ostatecznie nie udało się osiągnąć porozumienia z Portorykańczykiem, mimo że władze klubu przedstawiły mu bardzo konkretną propozycję. Zawodnik wylądował we Włoszech.

Później "zagięto parol" na Ogo Adegboye'a, 28-letniego Brytyjczyka urodzonego w Nigerii. Klub z Pomorza Zachodniego był mocno zdeterminowany, aby zatrudnić wielokrotnego reprezentanta Wielkiej Brytanii.

Wilki Morskie podpisały nawet kontrakt z graczem (był odesłany do zawodnika do podpisania) i rozpoczęły procedurę zgłaszania koszykarza do rozgrywek Tauron Basket Ligi, ale Brytyjczyk w ostatniej chwili poinformował klub, że najprawdopodobniej pozostanie we Włoszech.
Do Szczecina trafił za to Brandon Brown, który do niedawna występował na Cyprze, gdzie bronił barw Omonii Nikozja. Tam średnio zdobywał ponad 20 punktów na mecz.

- Ma on nam pomóc na pozycjach obwodowych. Brown jest typowym combo-guardem. Może spokojnie występować jako rozgrywający, ale także jako rzucający obrońca. Nie ma problemu z kreacją gry, jak i zdobywaniem punktów. Na razie walczy o swoje miejsce w drużynie. Musi udowodnić na treningach, że jest od kogoś lepszy - przyznaje Marek Łukomski, opiekun King Wilków Morskich Szczecin.

Polski szkoleniowiec jasno przyznaje, że transfer Browna nie oznacza, że ktoś opuści drużynę. - To jest dodatek do naszego składu, a nie zamiana. Nie zamierzamy nikogo zwalniać - zaznacza.


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×