Były trener SKK: Nie czułem wsparcia zarządu

Wiesław Głuszczak w grudniu został zwolniony z Siedleckiego Klubu Koszykówki. Jak doświadczony szkoleniowiec ocenia rozstanie z klubem z Mazowsza?

WP SportoweFakty: Od pana rozstania z Siedleckim Klubem Koszykówki minęło już trochę czasu.

Wiesław Głuszczak: Na pewno żałuje, że nie pracuje już z tym zespołem. Jest to bardzo fajna grupa ludzi, z którymi dobrze mi się współpracowało, byli chętni do pracy. Tego mi najbardziej żal.

Był pan zaskoczony, kiedy zarząd przedstawił panu swoją decyzję?

- Spodziewałem się takiej decyzji. Przed meczem w Poznaniu miałem ostrą rozmowę na ten temat. Byłem przygotowany na taką reakcję zarządu.

[b]

Został pan zwolniony po meczu z Sokołem Łańcut, w którym gra zespołu z Siedlec wyglądała więcej niż dobrze. Spodziewał się pan, iż nastąpi to akurat po tym meczu?[/b]

- Zarząd miał sporo uwag do mnie. Głównym zarzutem było to, że zespół przegrał kilka spotkań, w których prowadził, a ostatecznie nie udało się zwycięstwa dowieźć do końca. Były to różnice dwóch, trzech punktów. Był to najpoważniejszy zarzut, który doprowadził do tego, że zostałem zwolniony.

Zgadza się pan z tym zarzutem?

- Już wcześniej gry rozmawiałem z panem to podkreślałem, że wyniki zespołu nie są adekwatne do gry SKK. Drużyna grała lepiej niż wskazywała na to tabela i dalej to podtrzymuje. O tym, że przegraliśmy niektóre spotkania zadecydowały małe błędy, które dały łatwe punkty przeciwnikom. Nie uważam, że w tych meczach słabo graliśmy czy zespół nie był przygotowany. Słyszałem właśnie takie zarzuty, że SKK kompletnie nie był przygotowany do sezonu, co jest dla mnie kuriozalne. Gdyby tak było, to nie wygralibyśmy meczu choćby z Pogonią Prudnik czy Zniczem Basket Pruszków.

Teohar Mollov przejął schedę po Wiesławie Głuszczaku (fot: Maciej Sztajnert)
Teohar Mollov przejął schedę po Wiesławie Głuszczaku (fot: Maciej Sztajnert)

Kto wysuwał takie zarzuty, że zespół był nieprzygotowany?

- Może personalnie nie będę mówił, ale na spotkaniach z zarządem padał taki zarzut z ust jednego pana. Reszta się pewnie pod tym podpisywała, a wiadomo, że to zarząd podejmuje wszystkie decyzje.

Dla pana jest to już drugie zwolnienie w trakcie sezonu. Czy w tych i poprzednich rozgrywkach czuł pan wsparcie zarządu?

- Absolutnie nie. Powiem więcej, że w ostatnich dwóch-trzech sezonach nasza współpraca była zupełnie inna niż kilka lat wcześniej, gdy zajęliśmy chociażby drugie miejsce w rundzie zasadniczej. Atmosfera w klubie była coraz gorsza i gry pojawiły się problemy i porażki, to wtedy współpraca wyglądała już bardzo słabo. Zarząd zupełnie inaczej reagował, były to kompletnie inne relacje.

Pracował pan w Siedleckim Klubie Koszykówki bardzo długo.

- Dokładnie. Po pierwszym sezonie, w którym SKK powstał to dołączyłem do zespołu. Zostałem włączony do ekipy trenerskiej. Od rozgrywek młodzieżowych, trzeciej ligi do pierwszej ligi cały czas pracowałem w tym klubie.

Na pewno nie jest to przyjemne. Z pewnością czuje żal, ale życie toczy się dalej. Być może ta zmiana da jakiś dodatkowy impuls koszykówce w Siedlcach. Jeśli chodzi o moją osobę to obecnie odpoczywam, po wielu latach mam trochę wolnego. W dalszym ciągu jednak chce mi się pracować i mam swoje plany na przyszłość.

Gdyby pojawiła się oferta z klubu z Siedlec to podjąłby pan negocjacje?

- Nie jest to proste wejść do tej samej rzeki. Można do niej wejść, ale nie wchodzi się do tej samej wody, bo rzeka płynie.

Źródło artykułu: