Praca Mindaugasa Budzinauskasa zaczyna przynosić efekty. Drużyna pokazała w dwóch ostatnich meczach, że drzemie w niej potencjał. Starogardzianie najpierw na własnym parkiecie rozbili Asseco Gdynia 76:46, by później rozprawić się na wyjeździe z faworyzowanym AZS-em Koszalin 82:56. Polpharma momentalnie poprawiła swoją pozycję w ligowej tabeli. Z ostatniego miejsca przesunęła się na 15. lokatę, zrównując się bilansem ze Startem Lublin i Treflem Sopot.
- Przez trzy tygodnie mieliśmy taką sytuację, że było ciężko. Przegraliśmy jedenaście meczów, wygraliśmy tylko jeden i wtedy powiedziałem, że jest ciężko, ale trzeba być pozytywnie nastawionym. Teraz, gdy wygraliśmy dwa mecze z rzędu różnicą 30 punktów powiem, że trzeba być skromnym i nie skakać za dużo do góry, bo jeszcze nic się nie stało - przyznaje Uros Mirkovic, który szybko wpasował się do ekipy Farmaceutów.
Serbski podkoszowy jest takim spoiwem całej drużyny. W takiej właśnie roli widzieli go działacze klubu. Zawodnik jak na razie świetnie wywiązuje się ze swoich zadań.
Nie można jednak pominąć Michaela Hicksa, który w dwóch ostatnich meczach zdobył 45 punktów! Amerykanin z łatwością mijał rywali i zdobywał kolejne punkty. Sprawił, że najlepszy strzelec AZS-u Koszalin, Ra'Shad James, musiał usiąść na ławce, bo nie umiał go powstrzymać. Jak będzie w czwartek? Czy szczecinianie znajdą na niego sposób?
- Jesteśmy zwarci i gotowi - zapowiada Marek Łukomski, szkoleniowiec King Wilków Morskich Szczecin. Jego drużyna w ostatnią niedzielę wygrała ze Śląskiem Wrocław 85:82, ale po raz kolejny w tym sezonie nie ustrzegła się błędów. Znów fatalna w wykonaniu szczecinian była druga połowa, którą przegrali 40:50.
Jeśli goście marzą o zwycięstwie na Kociewiu, to muszą zagrać zdecydowanie lepiej w obronie. We Wrocławiu tego zabrakło. Podopieczni Radosława Hyżego z łatwością przedostawali się pod kosz i stamtąd zdobywali sporo punktów.
Początek czwartkowego spotkania o godzinie 19:00 w Starogardzie Gdańskim.