Starcie w Toruniu od początku zapowiadało się bardzo emocjonująco. Mało kto jednak spodziewał się, że Rosa Radom pokona w grodzie Kopernika Polski Cukier różnicą aż czternastu punktów. - Rosa wygrała zasłużenie i należą im się gratulacje. Byli zdecydowanie lepszym zespołem szczególnie w drugiej połowie, w czwartej kwarcie - skwitował krótko Jacek Winnicki, szkoleniowiec Twardych Pierników.
Po trzech kwartach na tablicy wyników widniał remis. Radomianie zdominowali rywalizację dopiero w ostatniej części meczu, gdy od podstaw zbudowali swoją końcową przewagę. Gospodarze nie mogli wówczas liczyć na w pełni sprawnego Danny'ego Gibsona. - Nasza gra do końcówki trzeciej kwarty wyglądała poprawnie. Mieliśmy nawet szanse przy dwóch rzutach wolnych wyjść na prowadzenie, ale niestety Danny nie trafił. Widać zresztą było, że Gibson starał się walczyć z kontuzją, ale nie był w stu procentach sprawny. To troszeczkę zaburzyło naszą grę - zauważył Winnicki.
Trener Polskiego Cukru zwrócił też uwagę na słabe statystyki swoich podopiecznych. - Nie da się wygrać spotkania mając na koncie 23 straty. To jest bardzo dużo. Nie jest również zadowalająca skuteczność przy rzutach wolnych. Nie trafiliśmy ośmiu osobistych w momencie gdy wynik oscylował wokół remisu - powiedział. - Nasza gra była również za mało agresywna. Rzucaliśmy dużo za trzy punkty i mniej więcej tyle samo za dwa. Zawsze często rzucaliśmy za trzy, ale ten bilans zazwyczaj był dużo korzystniejszy w rzutach za dwa. To było też spowodowane dobrą defensywą drużyny z Radomia - dodał.
Torunianie mają teraz trochę czasu aby odbudować się po dwóch porażkach z rzędu. - Dla nas to jest nowa sytuacja, bo jeszcze nie zdarzyło się w tym sezonie żebyśmy przegrali dwa mecze z rzędu i różnicą dziesięciu punktów, a także czwartą kwartą. Musi teraz wyjść dojrzałość zespołu i umiejętność odnalezienia się w tej sytuacji. Nie panikujemy, bo nie ma dramatu, ale należy poddać to analizie - zakończył Jacek Winnicki.