Dlaczego Trefl przegrywa w końcówkach? "Zbyt duża liczba błędów"

Trefl Sopot z bilansem 4:15 zajmuje odległe 15. miejsce w ligowej tabeli. Podopieczni Zorana Marticia byliby znacznie wyżej, gdyby potrafili grać w końcowych fragmentach meczów. - Popełniamy za dużo błędów - zaznacza Josip Bilinovac.

[b]

WP SportoweFakty: W środę przegraliście na własnym boisku z MKS-em Dąbrowa Górnicza 65:67. Potrafisz powiedzieć, która to już porażka Trefla Sopot po wyrównanej końcówce?[/b]

Josip Bilinovac: Nie mam pojęcia. Zdecydowanie brakuje nam szczęścia. Myślę, że ponad połowa naszych meczów rozstrzygała się w samych końcówkach. Tylko jedno takie spotkanie udało nam się wygrać. To zdecydowanie za mało i dlatego ta nasza sytuacja w tabeli tak słabo wygląda.

Co poszło nie tak w końcówce meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza?

- Mieliśmy dwie okazje do tego, aby co najmniej doprowadzić do remisu i dać sobie jeszcze jedną szansę w tym meczu. W pierwszej sytuacji naszą akcję przerwali sędziowie, którzy uznali, że był błąd 24 sekund, a ja już wychodziłem na czystą pozycję. Rozległ się wówczas gwizdek arbitrów i nie miałem możliwość skończyć akcji. Później wzięliśmy przerwę na żądanie i trener dokładnie rozrysował zagrywkę, ale niestety nie udało nam się zdobyć punktów.

Jak miała wyglądać ostatnia akcja spotkania?

- Rzut oddał Tyreek Duren, ale nie był on pierwszą opcją. W wersji zaproponowanej przez trenera rzut miał oddać Marcin Dutkiewicz albo ja. Niestety nie otworzyliśmy się po zasłonach i Tyreek musiał penetrować, bo nie miał innego wyjścia.[b]

Josip Bilinovac: Sport jest nieprzewidywalny
Josip Bilinovac: Sport jest nieprzewidywalny

[/b]Jest na to jakieś racjonalne wytłumaczenie, że przegrywacie prawie niemal wszystkie końcówki?

- Jest. Po prostu popełniamy za dużo prostych błędów. Rywale to wykorzystują. W kilku meczach prowadziliśmy różnicą pięciu-sześciu punktów na minutę przed końcem, a mimo wszystko i tak przegraliśmy. Takie rzeczy nie mogą się zdarzać na takim poziomie rozgrywek.

Walki na pewno wam odmówić nie można, ale to chyba nieco za mało?

- Dokładnie. Walczymy, staramy się. Każdy z nas wkłada 100 procent zaangażowania. Niestety czegoś nam brakuje w tych końcówkach. Najbardziej w tym wszystkim szkoda naszych kibiców, którzy świetnie nas dopingują, a my nie potrafimy im tego wynagrodzić w postaci kolejnych zwycięstw. Mam nadzieję, że już niedługo sytuacja nieco się zmieni.

Wydaje mi się, że przychodząc do Trefla Sopot nie spodziewałeś się tego, że sytuacja będzie tak kiepsko wyglądała.

- Oczywiście, że nie, ale taki jest właśnie sport, że nie potrafimy przewidzieć tego, co się wydarzy. Za to go właśnie kochamy, że jest taki nieobliczalny. Najlepszym tego przykładem jest chociażby zwycięstwo Startu Lublin nad Stelmetem BC Zielona Góra. Kto by się tego spodziewał? A mimo wszystko drużynie z dołu tabeli udało się wygrać. My także pokonaliśmy na własnym parkiecie Polfarmex Kutno, który teraz prezentuje się znakomicie.

Teraz przed wami starcie ze Śląskiem Wrocław.

- Sporo zmian zaszło w tej drużynie w ostatnim czasie. Działacze zwolnili czterech Amerykanów i zatrudnili trzech nowych zawodników. Na pewno musimy podejść bardzo skoncentrowani, jeśli chcemy w końcu wygrać na wyjeździe. Myślę, że czeka nas trudne zadanie, bo Śląsk chce udowodnić, że zasługuje na wyższe miejsce w tabeli.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: