Cała sytuacja miała miejsce w 2007 roku, kiedy to 28-letni wówczas Kobe Bryant był u szczytu swojej kariery. Gwiazdor był jednak sfrustrowany sytuacją w jakiej znajdowała się drużyna z Kalifornii, dlatego poważnie rozważał opuszczenie klubu, mimo ważnej jeszcze przez dwa lata umowy.
- W tamtym czasie Lakers musieli coś zmienić, ponieważ ja sam straciłem wiarę w to, co wówczas robili. Miałem być magnesem na wszystko. Wychodziłem na parkiet zdobywając 40 czy 50 punktów, wypełniałem halę kibicami, generowałem dla klubu przychody. Jednak nie czułem, że klub jest razem ze mną. Musiałem wygrywać bez Shaqa i mogłem to robić, ale w klubie potrzebne były zmiany - wspomina po latach sam zainteresowany.
LeBron James miał wtedy dopiero 22 lata i był w drodze do swoich pierwszych finałów NBA w życiu. Działacze Cavaliers pamiętają tamtą propozycję, gdyż była to wówczas jedyna tego rodzaju oferta za utalentowanego skrzydłowego. Jednak nawet przez moment nie myśleli o pozbyciu się go. Złożyli działaczom z Los Angeles kontrofertę, która nie zawierała Jamesa, jednak ci z miejsca ją odrzucili. Podobnie zresztą, jak sam Kobe, który ani myślał przeprowadzać się do Cleveland. - Nigdy bym nie zaakceptował tej wymiany. Nigdy. Przenieść się do Cleveland? Nigdy w życiu. Nie było ich na liście zespołów, do których pragnąłem się przenieść. Na niej znajdował się jedynie trzy drużynie - Chicago, San Antonio oraz Phoenix.
Włodarze Lakers byli bliscy porozumienia z władzami Bulls, jednak ponownie na drodze stanął sam Bryant. W wymianie miał uczestniczyć Luol Deng , co od razu zawetował. Ostatnią szansą na przenosiny był transfer do Detroit Pistons w zamian za Richard Hamiltona i Tayshaun Prince'a, jednak podobnie jak w wypadku Cavs zespół ten nie był na liście życzeń winowajcy całego zamieszanie.
Koniec końców Kobe Bryant po dziś dzień występuje w koszulce Los Angeles Lakers. Sezon 2015/2016 jest ostatnim w jego karierze, ponieważ po jego zakończeniu utytułowany koszykarz ogłosił zakończenie sportowej kariery.