Dąbrowianie od początku musieli gonić wynik, bowiem Rosa Radom rozpoczęła znakomicie. - Było widać od pierwszych minut, że rywale świetnie weszli w mecz i prowadzili już nawet 20:8 - komentuje "otwarcie" przyjezdnych Mateusz Dziemba, rzucający MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Główną bronią radomian były bez wątpienia rzuty zza łuku. W całym meczu podopieczni Wojciecha Kamińskiego trafili aż 14 razy zza łuku, z czego sześciokrotnie tej rzeczy dokonali właśnie w kwarcie otwierającej mecze. W drugiej ćwiartce gospodarzom udało się jednak zatrzymać rywali, przejąć inicjatywę na parkiecie i objąć nawet sześciopunktowe prowadzenie.
- Dzięki skuteczności z dystansu Rosa budowała przewagę, chociaż były momenty, gdzie to my mieliśmy lepsze fragmenty i pozwalało nam to wyjść na prowadzenie przed przerwy - dodaje Dziemba.
Niestety dla gospodarzy tego meczu, po zmianie stron Rosa szybko odrobiła straty i kontrolowała wynik do samego końca. - Proste błędy, niepotrzebne straty w końcówce zaważyły, że Rosa odskoczyła na dziesięć punktów przewagi i nie było już czasu by to odrobić - komentuje.
Obwód - właśnie ten element układanki radomskiego zespołu zapewnił Rosie triumf w Dąbrowie Górniczej. Torey Thomas, C.J. Harris i Michał Sokołowski wywalczyli wspólnie aż 54 punkty. - Niewątpliwie każdy z obwodowych graczy Rosy może zagrozić gdy jest na boisku i z niekorzyścią dla nas tak tez się stało w sobotę - ocenia.
Po raz kolejny MKS musiał przystąpić do meczu w niepełnym składzie. Czy to miało znaczenie dla losów spotkania? - Kontuzje to codzienność w sporcie. Nie możemy się tym tłumaczyć. W obecnej chwili mamy taką, a nie inną rotację i musimy się z tym pogodzić. Zresztą wydaje mi się, że każdy jest na tyle przygotowany by grać te 25-30 minut w meczu - kończy Dziemba.
Kamil Stoch: dwa dobre skoki, reszta to męczarnia
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.