Ostatni mecz Unicaja Malaga przegrała u siebie 16 grudnia 2006 roku, kiedy to pogromcą hiszpańskiej drużyny został Maccabi Tel Awiw. Po serii dwudziestu trzech meczów wygranych z rzędu, po ponad dwóch latach lepszy okazał się zespół Panathinaikosu Ateny. Jeszcze po trzeciej kwarcie na tablicy wyników widniał remis 61. W czwartej odsłonie do głosu doszli jednak podopieczni Żeljko Obradovicia, który w krótkim czasie zdobyli 15 oczek. W tym czasie gospodarze uzyskali tylko dwa punkty i nie zdołali już odrobić strat. - Wszyscy przed spotkaniem myśleli, że Panathinaikos będzie łagodny i niegroźny jak baranek, bo wcześniejszą fazę zakończył dopiero na trzeciej pozycji. To jednak nie prawda, że Ateńczycy są słabi. Oni dopiero teraz pokazali i pokażą w kolejnych meczach na co ich stać. To świetny zespół, a my musimy się jeszcze sporo uczyć - tłumaczył przyczyny porażki Aito Garcia Reneses, szkoleniowiec Unicaji. W jego ekipie solidnie zagrał Marcus Haislip, który rzucił 14 oczek, a Omar Cook obok 11 punktów miał 5 asyst. Na przyjezdnych było to jednak zbyt mało. Najskuteczniejszym graczem meczu został Drew Nicholas - 19 punktów. - To cenna wygrana, jak każda w tej fazie zresztą. Byliśmy doskonale przygotowani do tego meczu fizycznie i psychicznie. Widzę, że moi koszykarze wchodzą na coraz wyższe obroty, bo dociera do nich stawka, o którą grają - stwierdził po ostatnim gwizdku sędziego trener Obradović.
Unicaja Malaga - Panathinaikos Ateny 69:81 (19:15, 26:29, 16:17, 8:20)
(Haislip 14 (1x3, 6 zb.), Rodriguez 12 (2x3), Cook 11 (3x3, 5 as.) - Nicholas 19 (4x3, 7 zb.), Jasikevicius 18 (3x3), Peković 15)
Stołeczny Partizan prowadził od pierwszej do ostatniej minuty i pokonał ostatecznie włoską Lottomatikę Rzym różnicą ośmiu punktów, 84:76. Koszykarze z Serbii byli o wiele skuteczniejsi niż przeciwnicy. 20 oczek zaaplikował rywalowi 23-letni Uros Tripković, trafiając aż sześć razy z dystansu, zaś tylko o jeden punkt mniej miał jego rówieśnik, Novica Velicković, który do swojego dorobku dodał 10 zbiórek, notując tym samym double-double. - To był naprawdę świetny mecz. Moi gracze udowodnili, że potrafią bronić na najwyższym europejskim poziomie, co powoli staje się naszym znakiem rozpoznawczym. Jestem niezmiernie usatysfakcjonowany - nie mógł nachwalić się swoich podopiecznych po spotkaniu trener Dusko Vujosević. Nietęgą minę miał natomiast Nando Gentile. Porażka jego koszykarzy oznacza, iż o grę w dalszej fazie będzie naprawdę trudno. - Pozwoliliśmy rywalowi rzucić zbyt wiele łatwych punktów. Znamy jednak swoje miejsce w szeregu, faza TOP 16 była naszym celem i mamy to. Teraz Euroliga to już tylko przyjemność i zbieranie doświadczenia - powiedział włoski szkoleniowiec. W jego zespole nieźle zaprezentował się Primoż Breżec, autor 19 oczek. Sani Becirović dodał 17 punktów.
Partizan Belgrad - Lottomatica Rzym 84:76 (27:16, 23:26, 18:15, 16:19)
(Tripković 20 (6x3), Velicković 19 (3x3, 10 zb.), Lasme 13 (5 zb.) - Breżec 19 (5 zb.), Becirović 17, Hutson 13 (6 zb.))
W spotkaniu pomiędzy CSKA Moskwa a Ciboną Zagrzeb o innym rezultacie niż pewne zwycięstwo gospodarzy mowy być nie mogło. Podopieczni Ettore Messiny już od pierwszej minut narzucili swój styl gry przeciwnikom i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, którego nie oddali do samego końca. 18 oczek rzucił Amerykanin Trajan Langdon, zostając tym samym najlepszym strzelcem spotkania. Po 14 punktów zdobyli ponadto Ramunas Siskauskas i Nikosa Zisisa. To właśnie dobra gra tej dwójki sprawiła, iż kontratak Cibony w trzeciej kwarcie, który przyniósł siedem oczek z rzędu, został odparty. - Przed meczem wiedzieliśmy, że Cibona postawi trudne warunki. Tydzień temu pokonali przecież Montepaschi. Dlatego zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zagrać świetnie w defensywie. Na szczęście udało nam się to w stu procentach - stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej trener Messina. Jego vis-a-vis na ławce Cibony, Velimir Perasović miał wiele pretensji do swoich graczy. - Kiedy rzucasz w trzeciej kwarcie siedem punktów i nie tracisz żadnego, musisz grać jeszcze bardziej agresywnie. My zaś przestaliśmy grać w ogóle - powiedział Chorwat. W jego zespole najlepszym graczem został Amerykanin Alan Anderson z dorobkiem 15 oczek.
CSKA Moskwa - Cibona Zagrzeb 87:61 (21:13, 21:17, 23:19, 22:12)
(Langdon 18 (4x3), Siskauskas 14, ZIsis 14 (2x3) - Anderson 15 (2x3), Prkacin 10, Andrić 8, Vukusić 8)
- Najważniejszą rzeczą, którą sobie zakładaliśmy przed spotkaniem było wygrać mecz za wszelką cenę. Po ostatniej porażce nie mogliśmy pozwolić sobie na kolejną. Dlatego przeciwko Fenerbahce byliśmy skoncentrowani od początku i od pierwszej akcji graliśmy agresywnie - mówił po spotkaniu bohater zawodów Terrel McIntyre. Amerykanin zdobył aż 24 punkty, trafiając m.in. sześciokrotnie zza linii 6,25. Ponadto, rozgrywający rozdał również 6 asysty i doskonale organizował grę Montepaschi. Dzięki jego postawie włoski mistrz zmazał plamę po ostatniej porażce z Ciboną i nadal liczy się w grze o awans do następnej rundy. Zadowolony po meczu nie mógł być najskuteczniejszy zawodnik meczu, Mirsad Turkcan. Turek zdobył 25 punktów i momentami niemalże w pojedynkę starał się dotrzymać kroku graczom ze Sieny. Gordan Giricek oraz Devin Smith zdecydowanie zbyt późno włączyli się w akcje ofensywne i nawet wygrana ostatnia kwarta 28:18 nie pozwoliła odnieść zwycięstwa. - To nasz drugi mecz w TOP 16 i drugi raz zaczynamy go bardzo źle. Nie da się zwyciężać walcząc i będąc skutecznym tylko w ostatniej kwarcie - skwitował występ swoich zawodników prowadzący Fenerhabce, Bogdan Tanjević
Montepaschi Siena - Fenerbahce Ulker Stambuł 87:79 (25:13, 16:21, 18:17, 18:28)
(McIntyre 24 (6x3, 6 as.), Eze 16 (5 zb.), Kaukenas 16 (1x3), Sato 12 (3x3) - Turkcan 25 (1x3, 7 zb.), Giricek 12 (2x3, 5 zb., 5 prz.), Smith 8 (5 zb.), Vidmar 8)