Drużyna z Kutna w ostatniej kolejce nie sprostała Czarnym Słupsk. Podopieczni Jarosława Krysiewicza mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, jednak Farmaceutom zabrakło chłodnej głowy. Już za kilka dni Polfarmex czeka o wiele trudniejszy pojedynek ze Stelmetem Zielona Góra. W tym meczu wiele zależeć będzie między innymi od Mateusza Bartosza, który pod nieobecność Kevina Johnsona, dostanie najprawdopodobniej jeszcze więcej minut na parkiecie. Zapraszamy do lektury.
WP SportoweFakty: Jesteś kapitanem Polfarmexu Kutno. To duży zaszczyt?
Mateusz Bartosz: Myślę, że jest to bardzo duży zaszczyt. Kapitanem nie zostaje się przypadkowo, na dodatek nie jestem najstarszy w drużynie, a z reguły na taką funkcję wybiera się starszych zawodników. Bardzo się cieszę, że jestem kapitanem. Gram w Kutnie już trzeci rok i jest to dla mnie duże wyróżnienie.
Jakie wynikają obowiązki ze sprawowania ten funkcji? Jesteś łącznikiem między drużyną, a sztabem trenerskim i zarządem?
- Myślę, że tak. Jest dużo różnych aspektów. Pozostali zawodnicy mają podobne relacje z trenerami czy zarządem, ale mimo wszystko z włodarzami klubu znam się najdłużej i pewne sprawy jest mi łatwiej załatwić. Wiadomo, że będąc w drużynie, jako kapitan często wygłaszam różne przemowy, choćby motywujące przed meczem.
A jest to funkcja czasami kłopotliwa?
- Na pewno jest to bardzo odpowiedzialna funkcja. Kapitan nie stoi z boku i czeka na dyspozycję innych, tylko musi reagować i ponosić tego konsekwencje.
Zanim zapytam o pojedynek ze Stelmetem, to porozmawiajmy chwile o ostatnim meczu w Słupsku. Czujecie dużą sportową złość?
- Może nie sportową złość, ale ten mecz na pewno siedzi nam w głowie. Mieliśmy dużą szansę wygrać to spotkanie. Zabrakło być może doświadczenia, lub chłodnej głowy. Drugi raz mieliśmy Czarnych właściwie na widelcu, a wiadomo, że jest to drużyna z górnej półki. Takiego zwycięstwa ciągle nam brakuje.
Najgorszą informacją dla Polfarmexu jest z pewnością kontuzja Kevina Johnsona. Jak dużo stracicie bez tego zawodnika?
- Myślę, że nie da się tego zmierzyć. Kevin miał spotkania, w których rzucał dużo punktów i zbierał wiele piłek. W innych meczach, może nie był tak skuteczny, ale zawsze trzymał całą naszą defensywę. Zawsze był wiodącym zawodnikiem drużyny, imponował zaangażowaniem. Jest to bardzo duża strata.
Brak Kevina może sprawić, iż play-offy będą zagrożone dla Kutna? Sytuacja Polfarmexu jest bardzo dobra, ale czekają was jeszcze trudne mecze.
- Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja. Pozostało nam jeszcze osiem meczów, z których musimy minimum 3-4 wygrać. Gramy z czołówką rozgrywek, jednak będą też spotkania z drużynami z dolnych rejonów tabeli. Wszystko w naszych rękach.
[nextpage]Dla ciebie indywidualnie jest to bardzo zróżnicowany sezon. Po przeciętnym początku rozgrywek, w ostatnich meczach złapałeś wiatr w żagle. Czym jest spowodowana zwyżka formy?
- Zawsze powtarzam, że jak się nie ma minut na parkiecie, to nic się z tego nie wystruga. Jeżeli trener nie darzy cię zaufaniem i stawia na innych zawodników, to ciężko jest wtedy złapać wiatr w żagle i znaleźć swoje miejsce na parkiecie. Początek sezonu był dla mnie trudny. Michael z Kevinem grali po 35 minut w każdym meczu. Na tej pozycji grał również Michał Gabiński, więc czułem się trochę odrzucony. Dostawałem krótką szansę gry, starałem się robić wszystko, aby ją wykorzystać. Wiadomo jednak, że przez 4-5 minut trudno jest zrobić dobry wynik, czasami można przebiec się tylko przez całą długość boiska.
Teraz wygląda to o wiele lepiej. W grudniu przed świętami porozmawialiśmy sobie z trenerem. Często wspominam mecz ze Startem Lublin, w którym mam wrażenie, że się przełamałem. Teraz prezentuje się o wiele lepiej, przede wszystkim pod względem psychicznym. Odnalazłem swoje miejsce w zespole.
Przed wami Stelmet BC Zielona Góra. Na taki mecz kibice z Kutna czekają cały sezon. A wśród zawodników wywołuje to spotkanie dodatkowy dreszczyk emocji?
- Będzie to na pewno dla nas duże wyzwanie. Uważam, że jest to nagroda grać przeciwko drużynie, która z powodzeniem radzi sobie na europejskich parkietach. Stelmet ma w swoim zespole zawodników z najwyższej półki. Będzie to fajna możliwość zobaczenia, jak na ich tle wygląda nasza drużyna. Tak jak wspomniałeś, w takich meczach na pewno jest dodatkowy dreszczyk emocji.
Na pewno oglądaliście większość meczów Stelmetu w tym sezonie, choćby w europejskich pucharach. Jak na warunki ekstraklasy, ta drużyna ma słabe punkty?
- Myślę, że każdy zespół ma jakieś słabe punkty. Jednym z nich może być fakt, że czasami podchodzą lekceważąco do meczów w polskiej lidze. Pamiętam choćby mecz z Polpharmą Starogard Gdański, w którym wygrali dopiero po dogrywce.
W tym sezonie przegrali na wyjeździe ze Startem Lublin.
- Dokładnie. Myślę jednak, że dla takiego zespołu to nie jest wielka słabość. Praktycznie z każdej sytuacji potrafią wyjść obronną ręką. Priorytetem są dla nich jednak europejskie puchary, w którym odnoszą sukcesy. Fajnie, jakby grali tam jak najdłużej.
Siła Stelmetu jest olbrzymia, jednak Polfarmex przed własną publicznością też jest bardzo groźny. Kibice mogą być waszym dużym atutem w tym spotkaniu?
- Kibice są zawsze naszym atutem. Zarówno w meczach u siebie jak i na wyjeździe. W ostatniej kolejce w Słupsku było bardzo dużo naszych fanów i momentami czuliśmy się, jakbyśmy grali w domu. Mecze w Kutnie charakteryzują się tym, że zawsze jest pełna hala kibiców, którzy napędzają nas do jeszcze lepszej gry.
Nie wiem czy będzie to łatwe czy trudne pytanie, ale czy jesteście w stanie wygrać ze Stelmetem Zielona Góra?
- Myślę, że jest to raczej trudne pytanie. Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym zespołem. Kwestia tylko, jaki poziom zaprezentuje nasza drużyna.
Rozmawiał Jakub Artych