Niemal 42 minuty spędził w niedzielę na parkiecie Rashaun Broadus. W tym czasie lider MKS-u Dąbrowa Górnicza wywalczył 20 punktów i rozdał 8 asyst. To nie wystarczyło, żeby pokonać Asseco Gdynię.
- Rywalom należą się gratulacje za wygraną - powiedział krótko doświadczony amerykański rozgrywający.
Po meczu Broadus wyglądał na mocno sfrustrowanego i to nie z powodu kolejnej porażki, tylko z powodu następnych kontuzji w drużynie. W środku tygodnia wypadł Marcin Piechowicz, który nie zagra do końca sezonu. W trakcie meczu problemy z plecami natomiast dokuczały Drago Pasaliciowi.
- To niemożliwe. Dopadły nas kolejne dwie kontuzje kolejnych dwóch bardzo ważnych dla nas zawodników. Ponownie nie mogliśmy się dobrze przygotować do meczu. Kolejny też raz zmuszeni jesteśmy do gry niesamowicie wąskim składem - dodaje.
Broadus nie owija w bawełnę. - Jest ciężko, nawet bym powiedział, że jest bardzo ciężko w sytuacji w jakiej się znajdujemy. Każdy mecz, bez względu na wszystko, jest dla nas bardzo trudny - dodaje.
MKS nie wygrał w TBL od stycznia. Problemy kadrowe dają o sobie znać, a seria pięciu kolejnych porażek tylko podcina skrzydła. Blisko przełamania było przed tygodniem w starciu z PGE Turowem Zgorzelec, jeszcze bliżej teraz z Asseco, jednak nadal przełamania nie ma.
- Nikt się nie poddaje i staramy się robić wszystko co potrafimy, co tylko możemy, żeby grać dobrze i w końcu wygrać - kończy Broadus.
Kolejna szansa na przełamanie już w sobotę, kiedy to do Dąbrowy Górniczej zawita AZS Koszalin.