Opole zbyt silne - relacja ze spotkania MKKS Rybnik - AZS Politechnika Opole

Po 5 kolejnych zwycięstwach na własnym parkiecie MKKS Rybnik doznał goryczy porażki. Po niezwykle zaciętym, choć stojącym na dość niskim poziomie spotkaniu, podopieczni Łukasza Szymika przegrali we własnej hali z AZS Politechniką Opole. Dzięki tej wygranej goście awansowali na drugie miejsce w rozgrywkach.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed rozpoczęciem sobotniej batalii zdecydowanym faworytem byli goście z Opola, którzy w bieżącym sezonie doznali zaledwie 3 porażek i są jedną z drużyn walczących o awans do 1 ligi. Z kolei rybniczanie to ligowy średniak, potrafiący jednak namieszać w szykach najlepszych ekip w grupie B. Warto podkreślić, że na terenie MKKS-u poległy w tym sezonie już tak uznane marki jak Open Basket Pleszew, Pogoń Prudnik czy Tarnovia Tarnowo Podgórne. Sobotnia rywalizacja była ponadto szczególna dla trzech zawodników z Opola - Bartosza Zubika, Przemysława Szymańskiego oraz Macieja Kreta, którzy w przeszłości reprezentowali śląski zespół.

Początek spotkania należał do gospodarzy. Po trafieniach Łukasza Ochodka i Jacka Rducha oraz serii pomyłek ze strony opolan, MKKS wyszedł na prowadzenie 4:1. Od pierwszych minut goście skupiali się na defensywie, gdzie niezwykle szczelnie kryty był przede wszystkim Stanisław Grabiec. Wicelider klasyfikacji strzelców w pierwszych dwóch kwartach zdobył zaledwie 2 punkty i to z linii rzutów wolnych. Nie przeszkodziło to jednak koszykarzom ze śląska w skutecznej grze. Do punktującego Ochodka szybko dołączył Marcin Marczyk i po inauguracyjnej kwarcie gospodarze prowadzili 21:18. W końcowych fragmentach tej odsłony trener Łukasz Szymik desygnował na parkiet niespełna 17-letniego Szymona Wziętka, który celną "trójką" zakończył tą część gry.

Sprawy przybrały zupełnie inny obrót w drugiej kwarcie. AZS zastosował ostry pressing na całym boisku, w związku z czym rybniczanie mieli kłopot z przedostaniem się pod kosz rywala. Fakt ten wykorzystał Jarosław Pawłowski, który poderwał gości do lepszej gry. 28-letni skrzydłowy dość niespodziewanie okazał się najjaśniejszym punktem w składzie trenera Tomasz Wilczka i zakończył zawody z 19 punktami i 11 zbiórkami. Po zaledwie minucie gry w drugiej odsłonie Szymik poprosił o czas, bowiem jego podopieczni roztrwonili całą przewagę z pierwszej kwarty. Po chwili odpoczynku koszykarze obu drużyn powrócili do rywalizacji, która z minuty na minutę stawała się coraz… nudniejsza. Przez dłuższy okres czasu oba zespoły seryjnie marnowały rzuty z dogodnych pozycji i dopiero po celnej próbie Adama Białdygi zza linii 6,25m na tablicy wyników ponownie zagościł remis.

Obraz gry niewiele zmienił się po zmianie stron. Wśród gospodarzy na potęgę mylił się Grabiec, który swój dorobek punktowy podreperował celnymi rzutami osobistymi. Niewiele lepiej radzili sobie opolanie. Mimo, że bardzo często znajdowali się na wolnych pozycjach, to niezwykle rzadko mogli cieszyć się ze zdobycia kolejnych punktów. AZS posiadał jednak istotną przewagę na tablicach, gdzie wygrał rywalizację w stosunku 44:24. Podopieczni trenera Wilczka powinni byli szybko objąć znaczne prowadzenie i odskoczyć rywalowi, lecz w dość niezrozumiały sposób pudłowali masę rzutów osobistych. Aż 17 chybionych prób mówi samo za siebie.

Przed ostatnią kwartą opolanie prowadzili tylko 47:44 a swoją wyższość udowodnili właśnie w decydującej odsłonie. Wówczas pierwsze skrzypce odgrywał Przemysław Szymański, który trzykrotnie oszukiwał Jacka Rducha i pewnie trafiał z półobrotu. Przewaga gości szybko urosła do 6 "oczek" i utrzymywała się na podobnym poziomie już do ostatniej syreny. AZS nie podłamał się nawet kiedy boisko za piąty faul opuścił Szymański. W jego miejsce wszedł skuteczny Pawłowski a gwoździem do trumny dla rybniczan okazały się celne rzuty trzypunktowe w wykonaniu Krzysztofa Zarankiewicza. MKKS przegrał pierwsze spotkanie we własnej hali od 8 listopada 2008 roku, ponosząc jednocześnie 3 porażkę z rzędu. Z kolei opolanie odnieśli kolejne cenne zwycięstwo i umocnili się w ścisłej czołówce grupy B drugiej ligi.

- AZS Opole to bardzo dobry zespół, lecz przez trzy kwarty udawało nam się nawiązywać wyrównaną walkę. Przyczyn porażki upatrywałbym przede wszystkim w grze na tablicach. Zwłaszcza po rzutach wolnych było mnóstwo sytuacji, kiedy goście zbierali piłki i ponawiali akcje. Można więc powiedzieć, że oni atakowali po 2-3 razy w akcji a my tylko raz. Ponadto zawiodła skuteczność w rzutach z dystansu, co zawsze jest naszą silną bronią. Pokazaliśmy jednak, że żadnej drużynie nie będzie tutaj łatwo. Z każdym przeciwnikiem będziemy walczyć, czy to na wyjeździe, czy u siebie. Wiadomo, że na własnym parkiecie jesteśmy zawsze bardziej zmotywowani dzięki naszej publiczności - powiedział Łukasz Szymik, szkoleniowiec MKKS-u Rybnik.

MKKS Rybnik - AZS Politechnika Opole 62:75 (21:18, 9:14, 14:15, 18:28)

MKKS: Stanisław Grabiec 19, Marcin Marczyk 15, Łukasz Ochodek 11, Jacek Rduch 9, Adam Białdyga 3, Szymon Wziętek 3, Adam Anduła 2, Paweł Rajnhold 0, Marek Sidor 0.

AZS: Jarosław Pawłowski 19 (11 zb), Przemysław Szymański 16, Krzysztof Zarankiewicz 13, Paweł Pakosz 10, Artur Styła 7, Maciej Kret 3, Rafał Wojciechowski 2, Bartosz Zubik 2, Paweł Machynia 2, Przemysław Pawlik 1, Tomasz Antoniak 0.

Źródło artykułu: