Piotr Ignatowicz: Gratulacje dla graczy, kibiców i mojego asystenta!

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski /
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski /
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze PGE Turowa Zgorzelec wygrali już trzeci mecz z rzędu i są na najlepszej drodze, by wywalczyć awans do rundy play-off.

Wydaje się, że to jak na razie najlepszy fragment bieżącego sezonu w wykonaniu aktualnych wicemistrzów Polski. Zgorzelczanie po raz pierwszy w tej edycji TBL zanotowali dodatni bilans zwycięstw. Z pięciu rozegranych ostatnio spotkań, tylko raz - w Kutnie, schodzili z parkietu pokonani. Triumfy nad MKS-em, AZS-em czy teraz także Asseco cieszą w przygranicznym mieście jeszcze bardziej ponieważ są to potencjalni bezpośredni rywale w walce o ćwierćfinał.

- To jest dla nas bardzo ważne zwycięstwo ponieważ pokonaliśmy drużynę z którą być może będziemy do samego końca rywalizować o miejsce w rundzie play-off. Istotne jest również to, że udało nam się wygrać większą różnicą punktów niż tą, którą przegraliśmy w Gdyni więc cieszymy się dziś podwójnie - mówił po meczu trener Piotr Ignatowicz.

Koszykarze PGE Turowa mogli świętować sukces ponieważ w decydujących momentach zimną krew na linii rzutów osobistych zachowali Cameron Tatum i Daniel Dillon. Choć Asseco walczyło, a celnymi rzutami z dystansu karcili gospodarzy zarówno Parzeński, Szczotka, jak i Hickey, to właśnie oni schodzili z parkietu z opuszczonymi głowami.

- Gdynianie zagrali na całkiem niezłej skuteczności. Wiedzieliśmy, że oddają bardzo dużo rzutów z dystansu, dziś było ich aż 39 i nie wszystkie te rzuty zawsze udaje się wybronić. Co prawda trafili kilka ważnych trójek, ale też przestrzelili parę rzutów w kluczowych momentach. Nasza taktyka była generalnie słuszna - kontynuował szkoleniowiec PGE Turowa, który po końcowym gwizdku nie szczędził gościom z Gdyni pochwał. Czarno-zielonym szczególnie we znaki dał się duet Jakub Parzeński-Przemysław Żołnierewicz, którzy zdobyli łącznie 41 punktów.

- Asseco to dobra drużyna, która m.in. w Radomiu pokazała jak potrafi grać na wyjazdach. Mają kilku doświadczonych zawodników, a także tzw. "młodych", którzy w rzeczywistości są tak naprawdę świetnymi, ukształtowanymi już graczami, którzy potrafią sprawić sporo problemów. Mam tu na myśli głównie Jakuba Parzeńskiego, Filipa Matczaka i Przemysława Żołnierewicza - kontynuował Ignatowicz.

W swoim zespole szkoleniowiec gospodarzy mógł być szczególnie zadowolony z postawy Kirka Archibeque'a, który popisał się w tym pojedynku double-double (24 pkt, 13 zbiórek). Po ostatnim gwizdku chwalony był jednak głównie... asystent Ignatowicza, Edward Żak, który w klubie obecny jest od ponad 20 lat.

- Gratulacje dla zawodników i kibiców, a szczególnie dla tej grupy, która ostatnio jeździ za nami na pojedynki wyjazdowe. Moje osobiste podziękowania chciałbym również skierować do Edka Żaka, który wykonuje świetną robotę. Jest zarówno moim asystentem, jak i trenerem od przygotowania fizycznego, a od dłuższego czasu także skautem. W sytuacji, gdy gramy trzy mecze w ciągu jednego tygodnia, tak jak teraz, to ma naprawdę dużo pracy z której świetnie się wywiązuje - dodawał na zakończenie Piotr Ignatowicz.

Zobacz wideo: Koszarek: Strata punktowa jest trochę za duża

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)