Kamil Sadowski, który objął posadę pierwszego trenera AZS Koszalin po Davidzie Dedku przekonywał przed meczem w Dąbrowie Górniczej, że ma plan na MKS. Ten jednak nie zadziałał, bo rywale wygrali aż 73:53.
- Dąbrowa Górnicza zagrała bardzo dobry mecz czego im gratuluję - komentuje Sadowski. - Co do naszego występu to mieliśmy założenia, żeby zatrzymać zawodników wysokich MKS-u, czyli Erica Williamsa i Drago Pasalicia. Niestety to nam się nie udało, bo razem uzyskali 27 punktów.
Sadowski nie ma wątpliwości, że to właśnie wysocy zawodnicy zapewnili triumf rywalom. - Podkoszowi zawodnicy wygrali mecz dla MKS-u. Ich punkty i aż piętnaście zbiórek w ataku. Niestety przy takiej postawie na desce nie było szansa na sukces - dodaje.
Walkę na tablicach Akademicy przegrali aż 47:25 co nie pozostawia żadnych wątpliwości, kto rządził pod deskami. Zbiórka to jedno, ale ogólna dobra dyspozycja podkoszowych MKS-u zrobiła różnicę bo łatwiej grało się w tej sytuacji obwodowym.
- Przez to, że wysocy grali dobrze, to nakręcała się cała drużyna rywali. Nie zrealizowaliśmy założeń, bo mieliśmy podwajać. Nie wiem z czego to wynikało, bo cały tydzień nad tym pracowaliśmy. Musimy to wszystko przeanalizować - komentuje.
Sadowski starał się robić co mógł. Szukanie optymalnej piątki na parkiecie czy zmienna obrona ze wstawkami defensywy na całym parkiecie. Nic jednak nie przynosiło efektów.
- Próbowałem rotować składem, żeby znaleźć rozwiązania, ale nie udało się - zakończył Sadowski.
Teraz Akademicy ze swoim nowym szkoleniowcem mają tydzień, aby przygotować się na konfrontację we własnej hali z zespołem Asseco Gdynia.
Zobacz wideo: Kamil Mazek: ze Śląskiem to był typowy mecz walki
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.