Czeski podkoszowy wywalczył w Dąbrowie Górniczej 18 punktów i 6 zbiórek, co dało mu miano najskuteczniejszego i najlepiej zbierającego gracza w swoim zespole. Na niewiele jednak się to zdało, bowiem MKS Dąbrowa Górnicza pokonał AZS Koszalin różnicą aż 20 oczek.
- To był bardzo trudny mecz dla nas. Od początku zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że w Dąbrowie Górniczej tak właśnie będzie - przekonuje Patrik Auda.
Jeszcze w trzeciej kwarcie Akademicy tracili do rywala zaledwie cztery punkty. Potem jednak zaczęli popełniać proste błędy. W defensywie pozwalali gospodarzom na zdobywanie punktów z otwartych pozycji spod samego kosza, a sami w ataku nie potrafili wykończyć nawet akcji... sam na sam z koszem.
- Zrobiliśmy zdecydowanie za dużo błędów w obronie i to wegług mnie było najważniejsze. MKS miał dużo otwartych pozycji do oddawania najprostszych rzutów. My sami natomiast z łatwych pozycji pudłowaliśmy. To wszystko pomogło im w odniesieniu wysokiej wygranej - dodaje.
Czwarta kolejna porażka sprawiła, że AZS legitymuje się obecnie bilansem 11:15 i ewentualny udział w fazie play-off musi odłożyć przynajmniej do kolejnego sezonu. Co prawda matematycznie Akademicy nadal są w grze, jednak realnie patrząc, szanse są iluzoryczne.