[tag=1729]
Anwil Włocławek[/tag] jechał na Podkarpacie po dwa punkty i tylko niepoprawni optymiści mogli sądzić, że rozpędzona ekipa z Hali Mistrzów polegnie w Tarnobrzegu. Rzeczywistość pokazała jednak, że osłabiona Siarka Tarnobrzeg to wciąż nieobliczalny i groźny przeciwnik. Goście zagrali bezbarwnie, brakowało energii, która dotychczas była znakiem firmowym zespołu Igora Milicicia. Po ośmiu wygranych z rzędu Anwil przegrał z Siarką 83:84 i mocno skomplikował swoje szanse na to, by przed play-off zająć nawet drugą lokatę.
- Wielkie gratulacje dla drużyny z Tarnobrzega, zagrali naprawdę bardzo przyzwoite spotkanie. Z kolei my musimy wiedzieć kim jesteśmy i gdzie jesteśmy i w jaki sposób osiągnęliśmy nasze miejsce w tabeli. Musimy sobie przypominać, że przed sezonem nie byliśmy zespołem gwiazd i wciąż nie jesteśmy. Widocznie niektórzy o tym zapominają - przekonuje trener Anwilu.
O tym, że Siarka tego dnia zasłużyła na zwycięstwo przekonują także statystyki. Gospodarze wygrali walkę o zbiórki (37:30) i zanotowali więcej asyst (25:17). Mecz stał na dobrym poziomie, a oba zespoły popełniły w sumie tylko 16 strat. Dla porównania trzy dni wcześniej sam Polfarmex miał w pierwszej połowie starcia w Tarnobrzegu aż 12 strat.
- Na pewno nie wyszliśmy do tego meczu tak, jak chcemy to robić. Chociaż początek był dobry, to potem tej energii brakło. To się nie może zdarzać w naszej grze. My nie jesteśmy drużyną indywidualności, które same mogą rozstrzygnąć rywalizację. Jesteśmy zespołem obrony i jak ona szwankuje, to mamy duży problem - dodaje Milicić.
Do szósta porażka Anwilu w tym sezonie, ale z pewnością najbardziej przykra. Nie dość, że faworyt poległ w starciu ze znacznie słabszym rywalem, to po nerwowej końcówce.
- To dla nas duża nauczka, żeby wrócić na ziemię. Musimy pamiętać, jak doszliśmy do tego miejsca. To nie jest tak, ze coś jest dane od Boga. Jeśli uważaliśmy, ze jesteśmy wielcy, to nie jesteśmy. Siarka to udowodniła - przyznaje szczerze Igor Milicić.